Bill Frisell

Marcin Olak Poczytalny: O co chodzi

W maju miałem wreszcie coś zagrać. Oczywiście nic z tego nie będzie. To znaczy może będzie, ale nie wiadomo kiedy. Organizator nawet nie spróbował podać kolejnych terminów – i chyba tak jest po prostu uczciwiej. Przecież nic nie wiadomo, nic się nie da zaplanować. Zagramy jak będzie można. I jeśli jeszcze będzie nam się chciało.

It should've happened a long time ago

Motian, Lovano, Frisell - ten skład niemal zawsze powoduje, że nadstawiam ucha. Napisano o nim całe już tony recenzji, po co więc moja? Może by nie zapomnieć? O tej formacji po prostu zapomnieć nie można. Nie wolno. Trzech instrumentalistów. Trzech jedynie i aż trzech. Każdy z wypracowanym już własnym stylem. Nestor Motian, to niemal historia jazzowej perkusji, obecny na jazzowej scenie niemal przez połowę istnienia tej muzyki. 

Guitar in the Space Age

Bill Frisell przedstawia nam swój kolejny koncept album zdradzając sekrety muzycznych fascynacji i dokonań. Od tak wielu lat podążam za Billem do różnorodnych amerykańskich muzycznych okolic, że nawet nie pamiętam, która to z kolei wyprawa, ale jak zawsze, bezwarunkowo gotowy jestem do drogi.

Tone Poem

Rada moja jest prosta i łatwa do spamiętania. Kochajmy Charlesa Lloyda i cieszmy się jego muzyką ile wlezie. Cieszmy się nią pomimo wszystko. Nawet jeśli nie jestesmy w stanie udowodnić, że otwiera nią drzwi do nowych terytoriów muzycznych. Naotwierał się już ich sporo i nie musi. Cieszmy się nią szczególnie w tych czasach, kiedy jego niemal równolatkowie SOnny Rollins (90 lat) czy Wayne Shorter (87 lat) nie grają już.

Valentine

To ja nie będę ściemniał. Na takie płyty Billa Frisella czeka. Jestem jego fanem od dawna, a kiedy pierwszy raz usłyszałem go na żywo w Sali Kongresowej PKiN w towarzystwie Kermita Driscolla na gitarze basowej i Joey’a Barona na perkusji wiedziałem na pewno, że to jest muzyka, z którą będę chciał żyć zawsze.

Vanished Gardens

Gdy się kogoś lubi, tak jak ja lubię Charlesa Lloyda, Billa Frisell i Grega Leisza i ma słabość, tak jak ja mam, do ich brzmienia, to cokolwiek nagrają, o ile nie będzie to jakiś haniebny szmonces, to będzie się podobało. Lubię tę płytę i już. Nie wywołuje we mnie dreszczy emocji, nie stawia na baczność, nie intryguje, nie zaskakuje jak wiele innych albumów pana Lloyda i nijak nie spełnia kryteriów idei muzyki wyrywającej słuchacza ze strefy komfortu.

Lebroba

Co się stanie, gdy w jednym studiu nagraniowym pojawi się trzech, doborowych, dojrzałych muzyków, których nazwiska brzmią z równą mocą w światku jazzowej awangardy? Może dojść do zarejestrowania nieprzeciętnych dźwięków, które będą mieściły skoncentrowany kwant muzycznej energii zdolny przeniknąć i wyryć głęboki, trwały ślad w świadomości wrażliwego słuchacza.

Marcin Olak Poczytalny - O zaprzeczaniu zaprzeczeniom

Co jakiś czas piszę o płytach Mary Halvorson. Nie uważam się na jej fana, ale przyznaję, że dość uważnie śledzę jej twórczość. Za każdym razem, kiedy ukazuje się nowa płyta Halvorson, jestem ciekawy wyników jej poszukiwań. Mamy tu bowiem do czynienia z artystką bezkompromisową, która, nie oglądając się na gusta słuchaczy, szuka własnej drogi w muzyce – a zatem można spodziewać się wypowiedzi oryginalnych, szczerych i intrygujących. Przyznaję, że nie do wszystkich jej płyt wracam regularnie – to trochę tak, jak z publikacjami naukowymi.

Lebroba

Co się stanie, gdy w jednym studiu nagraniowym pojawi się trzech, doborowych, dojrzałych muzyków, których nazwiska brzmią z równą mocą w światku jazzowej awangardy? Może dojść do zarejestrowania nieprzeciętnych dźwięków, które będą mieściły skoncentrowany kwant muzycznej energii zdolny przeniknąć i wyryć głęboki, trwały ślad w świadomości wrażliwego słuchacza.

Marcin Olak Poczytalny - Postanawiam

Nowy rok. Teoretycznie można by coś postanowić. To byłoby bardzo noworoczne i pozytywne, nowy rok, nowy ja, takie tam… Tylko, że mi było całkiem dobrze ze starym ja. Nie zauważam potrzeby jakichś radykalnych, postanowionych noworocznie zmian, a przecież nie ma sensu robić nic na siłę. Tak, jasne, chciałbym mieć więcej czasu. W zasadzie na wszystko, czym się zajmuję – ale to by oznaczało, że muszę rozciągnąć dobę. Przynajmniej do 36 godzin, bo 24 rozdzieliłem już pomiędzy wszystkie ważne sprawy w miarę optymalnie… OK, odpuszczam postanowienia.

Strony