Tzadik Poznań Festival: Daktari i Żydowski Surf

Autor: 
Kajetan Prochyra

Po pierwszym, ambitnym i wymagającym dniu Tzadik Poznań Festiwalu, przyszedł czas na odrobinę rozrywki - Daktari i Żydowski Surf: dwa muzyczne przedsięwzięcia z Warszawy, oba czerpiące z muzyki żydowskiej, oba wytwarzające na scenie płonącą kulę energii, oba bardzo od siebie różne. 

Daktari

Daktari, choć koncert ten miał być premierą ich debiutanckiej płyty, w ciągu ubiegłego roku potrafiło z małej kapeli kilku kolegów przemienić się w zespół obecny na sporej części najważniejszych muzycznych festiwali w kraju (z Open'er Festival na czele). Doskonały był początek ich występu. Olgierd Dokalski (tp) podszedł do mikrofonu mówiąc: Dzień dobry, zespół nazywa się Daktari. Nie zrobiło to na zgromadzonej w klubie Meskalina publiczności większego wrażenia, więc muzycy zgotowali jej na dzień dobry muzycznego kopa w twarz! Trudno o lepsze otwarcie koncertu!

Daktari muzycznie nawiązuje do stylistyki nowojorskiego downtown, z czasów klubu Tonic, Knitting Factory - słychać w ich muzyce inspiracje Masadą Johna Zorna. Czy to jednak źle? Zespół tworzą świetni, młodzi muzycy: energetyczna sekcja dęta z poszukującym brzmień trębaczem Olgierdem Dokalskim, pozwalającym sobie na coraz śmielsze jazzowe sola saksofonistą Mateuszem Franczakiem, poszukującym brzmień, bardzo kreatywnym, stanowiącym świetną przeciwwagę dla instrumentów dętych gitarzystą Mironem Grzegorkiewiczem, i mocno rockową, świetną sekcją rytmiczną Maciej Szczepański - bas, Robert Alabrudziński - perkusja. 

Panowie potrafią na scenie rozniecić bardzo okazały pożar - czasem grając bardziej jazzowo, nowojorsko, by zaraz potem zbliżyć się stylistycznie do Red Hot Chilli Peppers. Zespół, choć debiutuje już postawił sobie poprzeczkę bardzo wysoko. Słysząc ich kolejne koncerty apetyt rośnie w miarę jedzenia - chciałoby się by na scenie pozwalali sobie na coraz więcej, by energia ich muzyki nie rozeszła się z czasem po kościach. Daktari to prawdopodobnie jazzowy debiut roku. W poniedziałek do sklepów trafi ich pierwsza płyta: "The last song I wrote about Jews Vol. 1"

 

Raphael RogińskiŻydowski Surf

W przypadku tego projektu dziennikarz muzyczny zadanie ma nie łatwe. Z jednej strony chciałby bowiem, żeby Raphael Rogiński - znakomity gitarzysta i wielka osobowość i animator muzycznej sceny improwizowanej w Polsce - przenosił w kółko muzyczne góry - jak na płytach "Bach Bleach", z grupą Shofar czy Cukunft. Chciałoby się by pisał kolejne muzyczne arcydzieła i zaskakiwał odkrywaniem kolejnych dźwiękowych lądów. Tym razem jednak, wraz Bartłomiejem Tycińskim (gitara), Maciem Morettim (tym razem na basie) i Olą Rzepką (na perkusji) stworzyli projekt, który muzycznie czytelny był już po pierwszych dźwiękach: rzeczywiście muzyka żydowska, stare pieśni chasydzkie i niguny w rodzaju Lomir ale ineynem doskonale, absolutnie doskonale współgrają z brzmieniem muzyki surferskiej lat 60tych. 

Ola Rzepka, Macio Moretti

Muzyczny kolektyw dobrych znajomych z klubu Chłodna25 wypełnił salę Meskaliny pogodną, szczerą, radosną, świeżą, zabawową energią. I choć można marudzić, że trochę to było monotonne, dużo większym dysonansem tego wieczora były ustawione na widowni krzesła. Gdyby bowiem publiczność mogła tańczyć (a muzyka się sama o to prosiła), zapowiadane przed koncertem przez Rogińskiego uleczenie stóp, ciała i duszy dokonałoby się w pełni. 

 

Warto wspomnieć, że przerwie tych koncertów, w sąsiednim Pasażu Kultury odbył się koncert niespodzianka - związanej z wydawnictwem Multikulti Project grupy The Tziguns. To praktycznie bałkańska orkiestra weselna z perkusistą, pekrusjonalistą, saksofonem, klarnetem basowym, trąbką, tubą oraz... śpiewającą antropolożką, gwarantującą źródłowy charakter tej muzyki - Małgorzatą Wosińską. Zaprezentowali oni muzykę przywodzącą na myśl z jednej strony obrazy Kusturicy, z drugiej "Głową w mur" Fatiha Akina. Pasaż kultury, przybrany w scenografie połączonego dworca PKP i PKS wypełnił się ludźmi, jak podczas wprowadzania nowego rozkładu na kolei. Ten tłum jednak tańczył i bawił się, bo porwała go lokomotywa The Tziguns. 

 

Dziś ostatni dzień festiwalu - koncert plenerowy na dziedzińcu poznańskiego Muzeum Archeologicznego. Zagrają Meadow Quartet i projekt specjalny festiwalu - Muzyka Żydów z Jemenu: wspólne przedsięwzięcie Michaela Zeranga, Perry'ego Robinsona, Raphaela Rogińskiego i Wacława Zimpla.