TRC Trio Gadecki/Mazur/Murray w Teatrze w Oknie

Autor: 
Piotr Rudnicki

Maleńki gdański Teatr W Oknie wyrasta na coraz poważniejszego organizatora wydarzeń związanych z muzyką improwizowaną.  Na koncerty dość regularnie przyjeżdżają tu świeże projekty, a swoje miejsce do grania mają lokalni przedstawiciele co bardziej kreatywnych gatunków jazzowych, którzy do współpracy zapraszają kolegów z Polski i zagranicy. Doskonałym przykładem takiego właśnie składu jest trio TRC, które w minioną sobotę rozdysponowało partię nieoczekiwanych dźwięków wśród słuchaczy – zarówno tych zebranych w salce, jak i tych, którzy usłyszeli je podczas swoich weekendowych spacerów ulicą Długą.

Nie tylko przypadkowi przechodnie mogli być zaskoczeni niespodziankami, które tym razem wygenerował zespół. Sezon grypowy którego ofiarą padli muzycy nie stanął na drodze wzajemnego porozumienia tria, które w stosunku do ostatniego, październikowego koncertu jeszcze się rozwinęło. Inwencja saksofonisty Tomka Gadeckiego, gitarzysty basowego Rafała Mazura oraz perkusisty Conora Murray’a w zakresie poszukiwania nowych źródeł dźwięku i łączenia ich w zajmujące kolaże jest coraz większa.

Znakomitym wprowadzeniem były nieco tajemnicze pierwsze minuty występu, kiedy panowie w przyczajeniu badali możliwości interakcji tłumiąc nieco dźwięki swych instrumentów, po to by stopniowo pozwolić ich głosom rozbrzmieć pełniej. Murray w poszukiwaniu nowych form wyrazu uzbroił się w szeroki zestaw pałeczek, którymi uderzał w membrany lub bezpośrednio w korpus swej perkusji – najciekawszym elementem przezeń użytym okazała się „mała elektronika” w postaci metronomu, który odegrał znaczącą rolę (i partię)  w późniejszej fazie występu.
Spektakl dźwięków TRC Trio był tym razem prawdziwie teatralny – przepływał od minimalizmu i wyciszenia  w donośny krzyk, od mantry pociągłej gry smyczkiem i muskania końcówek strun akustycznego basu Mazura do jego silnego, połamanego groove'u. Od rezonansu wywołanego wewnątrz małej miedzianej miseczki do saksofonu tenorowego, na którym grając z wielką swobodą  Tomek Gadecki bardzo miękko przechodził od skrawkowych ułamków melodii do pełnej iskier, bogatej improwizacji.

Wszyscy trzej skupiali uwagę tak silnie, że nie sposób się było od koncertu oderwać, a kiedy na scenę zaproszony został obecny na sali Mikołaj Trzaska, otrzymaliśmy dodatkowo możność zobaczenia i usłyszenia pasjonującego pojedynku saksofonów – pojedynku jedynego w swoim rodzaju, który choć brzmi jak walka, jest dialogiem, a wygrywają nie tylko obaj rywale, ale także i cała zgromadzona publiczność. Fascynujące przeżycie!