Solo Flutes
Zwodnicza tendencja do przedkładania kolejnych płyt i projektów muzyków, których dobrze znamy nad poszukiwaniami nowych wyzwań i emocji dotyczy nawet wiernych słuchaczy muzyki improwizowanej. Zapomnieć, jak wiele rozmaitej maści świetnej muzyki powstaje na co dzień w różnych zakątkach Europy i świata jest bardzo łatwo – a wówczas naszej uwadze niejednokrotnie uchodzą artyści naprawdę wysokiej klasy. Jednym z takich artystów niewątpliwie jest wirtuoz fletów Mark Alban Lotz.
Fakt, iż niemiecki flecista jest w Polsce postacią cokolwiek jeszcze anonimową jest zadziwiający. Dziwi zwłaszcza, gdy zdamy sobie sprawę z liczby, rozpiętości stylistycznej i jakości artystycznej dokonań muzyka, który jako syn „jazzowego etnografa” Rainera E. Lotza otwartością i poszukiwaniami nasiąknął i w swojej pracy od lat je wykorzystuje. Wykształcony zarówno klasycznie jak i jazzowo, ma dziś na koncie co najmniej po jednej płycie nagranej z artystami z każdego bodaj kontynentu, a wśród współpracowników, poza istotnymi europejskimi figurami sceny free/improv (jak Han Bennink czy Johannes Bauer) jednym tchem można wymienić muzyków z Mołdawii (skrzypek Anatol Steffanet), Bułgarii (tamtejsza legenda akordeonu Petar Rachlev) czy Turcji (Kamil Erdem), jak i Senegalu, Kuby, Indii oraz Tybetu. Cóż po dekadach grania i podróży zrobić może człowiek o podobnych kompetencjach i wizji? Nagrać płytę solową, rzecz jasna!
Album Solo Flutes jak w soczewce skupia wszystko, co Marka Albana Lotza muzycznie określa. W siedemnastu poszczególnych częściach tej małej kompilacji słychać kalejdoskop technik wykonawczych i niepodważalną wirtuozerię flecisty. Eksploracja możliwości tej rodziny instrumentów odbywa się tu przy użyciu fletów wszelkiego typu – od częściej używanych koncertowego i altowego, do bardziej już niepowszednich fletów basowego a nawet skonstruowanego z pvc fletu kontrabasowego, na którym artysta wygrywa wygrywa głęboką, przestrzenną PVC Mantrę. Są fragmenty sonorystyczne, grane bezdźwięcznym podmuchem, techniki językowe, wokalne i oddech cyrkulacyjny ale także zdradzające jazzowy background Lotza śpiewne melodie dedykowane Rahsaanowi Rolandowi Kirkowi oraz nawiązujący do klasyku Coltrane'a Whole Steps. Słowem – jest wszystko, lub niemal wszystko, co z fletu można wyciągnąć. I choć poczyniona tu przeze mnie wyliczanka może przywoływać wrażenie nudnej szkolnej prezentacji, Solo Flutes zdecydowanie nią nie jest, bowiem prócz techniki i opanowania instrumentu Mark Alban Lotz w swej grze przejawia smak i lekkość a także posiada sporą wyobraźnię muzyczną, która mimowolnie buduje poetykę albumu i budzi ciekawość każdej kolejnej części tej klarownie czystej płyty. Płyty, na której każdy otwarty miłośnik muzyki znajdzie dla siebie coś interesującego a którą wielbiciele brzmień fletu powinni zaliczyć do kategorii „essential” - tym bardziej, że flecistów z flirtujących z podobną estetyką wielu nie ma, a Mark Alban Lotz bez dwóch zdań jest „one of a kind”.
1. Albert Speaks; 2. Aş Şaḩrā' ash Sharqīyah (Eastern Desert); 3. Whole Steps; 4. Hungry III; 5. PVC Mantra; 6. Dear Moth; 7. Why Not Take All?; 8. Piccolo For Makeba; 9. Adam And Eva; 10. Whisper Alap; 11. Do Not Swallow!; 12. Major Circles; 13 The Fish On The Dry; 14. For Rahsaan; 15. Kazoo Track; 16. Inside; 17. A Fine Winter
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.