Recenzje

  • Overtones

    Dziewięć lat kazali czekać na swoje kolejne muzyczne dzieło panowie Radek Nowicki (saksofon), Andrzej Święs (kontrabas) i Sebastian Frankiewicz (perkusja). W 2012 roku nagrali płytę – zatytułowaną nomen omen Pathfinder – którą wyznaczyli swoją muzyczną ścieżkę. Śmiało stwierdzić więc można, że tegoroczne Overtones było nagraniem długo wyczekiwanym. Choć kawał czasu minął, to sama muzyka jednak tak bardzo się nie zmieniła...

  • Sketches From The North

    Choć Michał Tomaszczyk to muzyk od lat dobrze znany na polskim jazzowym podwórku, to jego „Sketches From The North” rozpatrywać należy w kategorii albumu debiutanckiego. Bardzo odważnego, bo nagranego w duecie z kontrabasem (za którym stoi znakomity Petter Oloffson). Ponadto - wydanego w niechlubnych czasach zarazy. Ale przecież, jak mówi stare porzekadło - „kto nie ryzykuje, ten nie żyje”.

  • Solo Piano: Portraits

    Olśniewająca technika, nieskrępowany bieg myśli, zadziwiająca wyobraźnia, lekkość i finezja – tak zwykło się określać muzykę Chicka Corei. Zresztą zestaw przymiotników, określających charakter jego gry i twórczości  jest znacznie większy i prawdę powiedziawszy nie za każdym razem są to same superlatywy. Z pewnością jednak każdy z nich na swój sposób jest prawdziwy.  Chick Corea jak to dzieje się z wielkimi muzykami potrafi nie tylko rozkochać w sobie ludzi do szaleństwa, ale i poważnie ich do siebie zniechęcić.

  • Book Of Resonance

    Pamiętacie “Kurpian Songs & Meditations” Łukasza Ojdany? To była jedna z najciekawszych polskich płyt spośród tych, które ukazały się w zeszłym roku. Specjalnie nie użyłem przymiotnika “jazzowych”, bo ta “jazzowość”, choć nie tylko, uwidacznia się przede wszystkim w przypadku macierzystej formacji artysty - tria RGG. Pierwszy solowy album pianisty przykuł moją uwagę minimalizmem środków wyrazu i formy, folkowym kolorytem oraz melancholijną aurą. Gdy słucham “Book Of Resonance”, dostrzegam wiele punktów, które łączą oba wydawnictwa.

  • Warszawa 2019

    Elektroakustyczna grupa Evan Parkera powstała prawie trzy dekady temu, jako koncepcja rozwijania swobodnej improwizacji akustycznego tria Parker/ Guy/ Lytton w kierunku brzmień elektronicznych, zarówno generowanych jako pewien rodzaj echa, jak też będących dekonstrukcją żywych dźwięków. Koncepcja zakładała również produkowanie dźwięków syntetycznych jako niezależnego strumienia improwizacji, pozostającego w opozycji do dźwięków akustycznych.

  • Duo (DCMW) 2013

    O tym, że w muzyce to nie gatunki i nurty są najważniejsze - udowadniają, nie po raz pierwszy zresztą, autorzy tej wymagającej płyty. Amerykański saksofonista Anthony Braxton co prawda najczęściej kojarzony jest jako żyjąca legenda awangardowego jazzu, ale też nigdy tak naprawdę nie był postacią jednej muzycznej profesji. Miya Masaoka to już artystyka mniej znana i ceniona, ale jej gra na tradycyjnym japońskim instrumencie koto oraz przedsięwzięcia interdyscyplinarne również wzbudzają duże zaciekawienie i zainteresowanie.

  • New Jawn

    W pierś uderzyć się muszę!!! I bić mocno w ramach pokuty!!! Umieściłem genialnego kontrabasistę Christiana McBride jakiś czas temu w kręgu wielkich kontrabasistów, którzy z uporem godnym lepszej sprawy co roku dostarczają wspaniałej nie wiadomo komu potrzebnej muzyki, której doskonałość wykonawcza jest tak samo bezbrzeżna jak stylistycznie dotkliwa kostyczność.

  • Auge

    Japońska artystka Aki Takase, jak sama mówi, uwielbia fortepianowe tria i to jakie ta formuła daje możliwości. Zastrzega jednak jednocześnie, że nie jest zwolenniczką zespołów, w których pianista jest najważniejszą postacią, a udział basisty i perkusisty sprowadzany jest jedynie do odegrania roli sidemana. Myślę, że taka idea przyświecała Aki Takase przy formułowaniu jej tria oraz powstawaniu albumu “Auge”, o czym można przekonać się na własne uszy.

  • Sun Of Goldfinger

    Szczerze mówiąc (wolę przyznać się do tego na samym początku tekstu), nie jestem szczególnym zwolennikiem twórczości Davida Torna, mamy tu jednak do czynienia nie z jednym, a trzema wirtuozami, którzy od pierwszych dźwięków kreują bardzo intrygujące, spontaniczne muzyczne słuchowisko, z udziałem live electronic music.

  • Marek Kądziela Jazz Ensemble

    Marek Kądziela to postać znana i ceniona w świecie polskiego jazzu. Wystarczy wspomnieć, że współtworzył on chociażby tak ciekawe projekty jak Jaząbu czy Odpoczno, a także uczestniczył w niezliczonej liczbie innych nagrań, których nie będę wymieniał ze względu na ograniczone ramy tego tekstu. Oczekiwania wobec debiutanckiej płyty napędzanego przez niego Marek Kądziela Jazz Ensemble były więc niemałe. Jak to nie tak znowu często jednak bywa, rzeczywistość tym oczekiwaniom sprostała…

  • Togetherness Music

    Artyści obchodzący w czasach pandemii okrągłe urodziny zdają się mieć podwójnie trudne życie. Raz pandemia, dwa – brak okazji, by zacne urodziny uczcić jakimś spektakularnym koncertem, trasą koncertową, czy nagraniem studyjnym.

    Kataloński saksofonista Albert Cirera planował w roku ubiegłym zagrać 40 solowych koncertów, by uczcić swoje 40 urodziny. Polski pianista Witold Oleszak z okazji 50 urodzin planował wyjątkowy koncert z udziałem Johna Edwardsa i Marka Sandersa. Takie przykłady możnaby mnożyć w nieskończoność.

  • Ikizukuri + Susana Santos Silva

    Dudniący bas elektryczny wzywa wszystkich na dźwiękowe rykowisko. W tym niecnym dziele wspiera go aktywny drumming, brzmiący niezwykle matowo, podający rytm w jakimś nieznanym metrum. W roli introdukcyjnej wisienki na torcie garść elektronicznych śmieci, które kaleczą flow, ale też stymulują żywe instrumenty do pierwszych mikro eskalacji. Po jednym okrążeniu do stawki biegnących dołącza bystry, zadziorny saksofon sopranowy, który zdaje się brzmieć, niczym alt tuż po przebyciu covidowej izolacji.

  • Live At The Village Vanguard

    W mieszczącym się na nowojorskiej siódmej alei klubie Village Vanguard wydarzyło się już tak wiele dobrego, że chyba każdy szanujący się fan jazzu o nazwę tę mniej lub bardziej się otarł. Tu  historią muzyki się wręcz oddycha – i nie mam żadnych wątpliwości, że fakt ów miał ogromny wpływ na to, co i jak 12 czerwca 2012 zagrali na legendarnej scenie lokalu Marc Ribot, Henry Grimes i Chad Taylor.

  • da Vinci

    Zacznijmy tak jak się chyba nie powinno – czyli od wad. Otóż największą słabością płyty da Vinci kwintetu skrzypka Tomasza Chyły jest jej… nazwa. Miejmy nadzieję, że lider zespołu nie stara się przyrównać skali swojego niewątpliwego talentu do osiągnięć mistrza (chyba w każdym fachu) Leonarda. Tak czy inaczej, sam koncept płyty jest na tyle niejasny i, powiedzmy sobie szczerze, tandetny, że o wiele lepiej skupić się na samej muzyce. A ta na szczęście okazuje się bardzo ciekawa…

  • Untacked in Hannover

    Cofamy się do czasów sprzed zarazy. Jest 2018 rok, połowa października, hanowerski Jazz Club. Za konsoletą ekipa reżyserska NDR, a na scenie band, który sądzę wszystkim zastanawiającym się nad nowojorską sceną jazzową, szczególnie jej kreatywniejszym odłamem, dawno temu już wpadł w ucho, Tom Rainey Obbligato.

Strony