L’Heure Bleue
Bez wątpienia Koglmann wypracował własną wizję muzyki: łagodne, oparte na pełnym brzmieniu tematy, rozbudowane struktury harmoniczne. W ramach tej formuły dał się poznać jako interesujący artysta.
I choć sam doskonale czuje się w takiej estetyce eksperymenty, na które się otwiera nie zawsze ją rozwijają. Duety z Mishą Mengelbergiem (cztery utwory) sprawiają wrażenie sztucznego połączenia podporządkowanego z góry nakreślonej koncepcji. Wydaje się, że miało nią być rozbicie tradycyjnej improwizacji trębacza przez wyrafinowaną rytmikę pianisty. Nie zostało nic poza koncepcją. Innym pomysłem były wycieczki Burkharda Stangla w stronę przesterowanej, brudnej gitary. Być może bronią się one na poziomie kompozycyjnym, ale na pewno nie brzmieniowym. Szkoda, że były to jedyne pomysły na tę płytę, tym bardziej, że Koglmann niejednokrotnie realizował swój pomysł na muzykę w sposób niezwykle intrygujący.
1. Leopard Lady (Koglmann/Stangl); 2. Moon Dreams (MacGregor/Mercer); 3. My Old Flame (Johnston/Koglmann/Stangl); 4. Monoblue (Koglmann/Stangl); 5. Night and Day (Koglmann/Porter/Stangl); 6. Baite (Fruscella/Koglmann/Stangl); 7. It Isn't Easy (Koglmann/Richardson/Stangl); 8. L'Heure Bleue (Koglmann/Stangl); 9. Slow Fox (Koglmann/Stangl); 10. For Bix (Koglmann/Stangl); 11. Blue Angel (Koglmann/Stangl/Stangl); 12. Black Beauty (Ellington); 13. Nachts (Koglmann/Stangl)