Abstract

Autor: 
Paweł Baranowski
Andrzej Przybielski
Wydawca: 
Not Two
Data wydania: 
01.01.2005
Ocena: 
4
Average: 4 (1 vote)
Skład: 
Andrzej Przybielski - trumpet, fluegelhorn, pocket trumpet; Marcin Oleś - double bass; Bartłomiej Brat Oleś - drums, bells, gong

Trzech instrumentalistów. Co tu dużo kryć – wybitnych. I tak rzadkie nagranie Andrzeja Przybielskiego. Outsidera polskiej sceny jazzowej. Trębacza, który w dalszym ciągu traktowany jest jako ikona polskiej awangardy jazzowej. I pewnie nią jest. Mimo faktu, że muzyka, którą grał, sięgała głęboko już w przeszłość. Bardzo głęboko. Don Cherry uber alles. Wzór? Naśladownictwo? Wzór – jak najbardziej, naśladownictwo – daleki jestem od takich skojarzeń, po którymś z rzędu przesłuchaniu tej płyty. Duch Cherry'ego jest jednak wszechobecny. 

Surowe brzmienia instrumentów. Surowa muzyka z pozostawionymi wstawkami Przybiełki. Nuci, instruuje, mówi pomiędzy utworami. Przyznam, że zabieg to przedni. Daje pojęcie o realizowaniu płyty. O jej nagrywaniu. Autentyk. Nie wiem, nie potrafię powiedzieć, czy to właśnie dzięki tym „wstawkom” nagranie nabrało takiego autentyzmu, jednak słuchając go nie mogę oprzeć się wrażeniu, że muzyka tu zawarta płynie głęboko z serc muzyków. Dodatkowo wrażenie to wzmacnia surowość nagrania. Przypomina mi realizacje C.I.M.P. To wielka zaleta. Pochwała, bowiem uważam, że są to jedne z lepiej zrealizowanych płyt z muzyką improwizowaną.

Być może punktowe ulokowanie instrumentów dla niektórych słuchaczy będzie wadą tej realizacji. Może się nie podobać, bo do czego innego jesteśmy zwykle przyzwyczajeni. Niemniej jednak – cokolwiek by nie powiedzieć, siląc się nawet na krytyczne słowa – ma to swój urok. Urok autentyzmu. Muzycznie, kompozycyjnie otrzymujemy utwory, które bardziej przypominają szkice kompozycji niż w pełni „dorosłe” utwory. Chwila. Przecież niemal za wyjątkiem fragmentu „Cherry”, są to utwory zagrane niejako ad hoc. Jedynie z podanym tematem, a potem muzycy oddają się nieskrępowanej improwizacji. Jeszcze raz autentycznie.

Gorąco polecam zapoznanie się z tymi jedynie 40 minutami muzyki (włączywszy „instrukcje” Przybiełki). Dawno nie słyszałem polskiego, a nawet pochodzącego spoza naszego kraju nagrania, które dawałoby tyle przyjemności z uczestniczenia niejako w procesie nagrywania. Nie będąc realizacją koncertową przenosi niemal do studia nagraniowego. Daje wrażenie bezpośredniego obcowania z muzykami. A że muzyka ta dla wszystkich sympatyków Cherry'ego, Colemana i ich następców będzie miodem na uszy, nie mam wątpliwości.

1.  Openscat; 2.  Ride; 3.  Afroblue; 4.  Skok; 5.  Ballada; 6.  Epitafium dla Jacka; 7.  Cherry; 8.  Afroblue II; 9.  Final