Nothing
Rozpoczęty przed dwoma laty tryptyk muzycznych spotkań Rafała Gorzyckiego z przyjaciółmi doczekał się ostatniej odsłony. Po przeprowadzonej z Kamilem Paterem „terapii” oraz kursie „psychologii eksperymentalnej”, zorganizowanym z Sebastianem Gruchotem całość kończy się „niczym”. Na partnera w tworzeniu „Nothing” Gorzycki wybrał angielskiego gitarzystę – eksperymentatora Jonathana Dobie. Wspólnie udało się im nagrać płytę o tyleż bezpretensjonalną, co wielowątkową.
Tym, co zwraca tu uwagę w pierwszej kolejności jest duża swoboda, z jaką muzycy do grania podeszli. Nothing nie należy może do gatunku projektów, za którymi stałby jakiś szczególnie złożony zamysł, ale i nie o to tutaj chodzi. Album stanowi raczej zapis dość spontanicznego spotkania dwóch dobrze znających się improwizatorów. Gorzycki i Dobie dysponują prostymi środkami i grają w niewymuszony, naturalny sposób – a jednocześnie kierują się wyczuciem, które z jednej strony nie pozwala im na zapędzanie się w przesadnie rozległe formy, z drugiej zaś równoważy wewnętrzne napięcia poszczególnych utworów. Efektem jest kameralna, lekka w brzmieniu i zwarta formalnie płyta, stanowiąca stylowe zamknięcie autorskiej serii „strunowych” duetów Rafała Gorzyckiego.
W przypadku każdej z siedmiu luźno zarysowanych kompozycji muzycy dysponują sporą ilością przestrzeni. Czasami, jak w otwierającym płytę Full Off... przybiera ona postać ciszy pomiędzy partiami wyczuwających się jakby wzajemnie muzyków: zgrzytliwe riffy brytyjskiego gitarzysty przeplatane są tam silnymi uderzeniami i komentowane lekkim tremolo bębnów Gorzyckiego. W innych wypadkach muzycy przestrzeń tworzą sobie nawzajem – w jednej z ciekawszych momentów Nothing, zatytułowanym Super Looper płaszczyznę, po której płynnie porusza się solo Gorzyckiego tworzy kilkuwarstwowy miękki drone gitary Jonatana Dobie. Choć bydgoski perkusista zachowuje sobie gdzieniegdzie sporo miejsca do wyrażania ekspresji (jak w rozjechanym Call It Anything) czy swobodnego grania solo (w medytacyjnym, wieńczącym nie tylko sam album, ale i cały tryptyk utworze tytułowym) częściej jednak daje się wygrać Anglikowi. Jonatan Dobie ze sposobności do zaprezentowania swego talentu w całej rozciągłości korzysta. Dawno u nas nie słyszany, niegdysiejszy uczestnik projektów powiązanych z bydgoskim Mózgiem awangardysta obok agresywnych porywów rzężącej gitary pokazuje nieznane oblicza - podgrywając quasi-bluesa, lub rozsnuwając subtelne balladowe akordy (Ballad for Joanna oraz Fat, Fat Girl). Stale mając obok siebie uważnego, reagującego w lot na jego poczynania partnera Jon Dobie wypowiedzieć się może szeroko i do woli - choć czyni to z kulturą i w sposób bardzo zdyscyplinowany. Niemniej – przy czystej i pełnej wyobraźni grze Rafała Gorzyckiego otrzymuje szansę do swobodnej wypowiedzi, do jakiej dawno nie miał okazji. Perkusiście udało się więc mimochodem wydobycie na wierzch wielowymiarowości Jona Dobie, to zaś czyni album jeszcze ciekawszym.
1. Full off...; 2. Ballad for Joanna; 3. Super Looper; 4. Written and Directed By…; 5. Fat, Fat Girl; 6. Call It Anything; 7. Nothing
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.