Tomasz Kudyk - grać, rozwijać się i nie poddawać się!
O inspiracjach i muzycznych planach, płycie "Destined" i niewzykłej podróży do Indii Mateuszowi Magierowskiemu opowiada Tomasz Kudyk - leader, trębacz i flugelhornista grupy New Bone.
New Bone to formacja istniejąca już od kilkunastu lat na krakowskiej scenie muzycznej. Zmieniali się członkowie zespołu, ale język muzycznej wypowiedzi New Bone pozostał bardzo spójny, zakorzeniony w tradycji bopowej i post-bopowej. Czy do tej właśnie stylistycznej spójności i przekonania o formule muzyki, którą tworzysz nawiązuje tytuł najnowszej płyty formacji – „Destined”?
Tomek Kudyk: To prawda. New Bone już gra kilkanaście lat, ale jak wielokrotnie mówiłem przełomowym momentem w karierze było nagranie płyty „Something for now” w 2004r. To tak naprawdę wtedy zaczęliśmy grać regularnie i pokazywać się na większych scenach. Co do spójności stylistycznej, o którą pytasz –muzyka, którą piszę wywodzi się na pewno z tradycji be-bopu, hard – bopu. Wynika to z moich fascynacji grą takich trębaczy, jak Freddie Hubbard czy Lee Morgan. Aczkolwiek ostatnia płyta „Destined” zmienia nieco moje podejście do kompozycji. Chciałem, żeby była ona inna, bardziej nowoczesna, ale na pewno z zachowaniem odpowiedniego przekazu. Zależało mi na tym, żeby trafiła do większego grona odbiorców. Podczas naszych koncertów widzę, że udało mi się to w pewnym stopniu zrealizować. Może zabrzmi to nieskromnie, ale ta płyta chyba jest moim największym dokonaniem i została najbardziej zauważona, z czego bardzo się cieszę. Jeśli pytasz o tytuł płyty - nawiązuje on do tego co robię i jaką obrałem drogę w swoim życiu: grać, rozwijać się i nie poddawać kiedy spotykają nas gorsze dni, bo one też mogą być kreatywne.
Mówisz o bardziej nowoczesnym podejściu kompozycyjnym na „Destined”. Czy to efekt oddziaływania jakichś szczególnych muzycznych inspiracji?
Nie do końca. Myślę że to wynika bardziej z chęci zrobienia czegoś innego, nowego, trochę na przekór temu, co było na wcześniejszych płytach. Nowoczesna? Może bardziej współcześnie brzmiąca. Inspiracje się zmieniają, ale na pewno jedną z nich jest Avishai Cohen i jego muzyka. Podziwiam go, bo jest wielkim muzykiem. Szczególnie za to, że potrafił napisać tak wiele wspaniałych kompozycji i zaaranżować je w wyrafinowany, a równocześnie czytelny sposób. W ostatnim czasie Tomasz Stańko również daje mi dużo do myślenia - przestrzeń, którą potrafi stworzyć w muzyce połączona z charyzmą i nietuzinkową osobowością jest wyjątkowa.
Z „Destined” koncertowaliście ostatnio nie tylko w Polsce i Europie, ale również w Indiach. Z jakimi reakcjami spotkała się Wasza muzyka w kraju o tak bogatej muzycznej tradycji, która nierzadko była również inspiracją dla wielu jazzmanów?
Tak, chyba naszym największym sukcesem w historii istnienia zespołu było zaproszenie na New Dehli Jazz Festiwal. Już sam fakt wyjazdu do tak odległego i interesującego kraju jest wielkim przeżyciem. Nasza muzyka została przyjęta bardzo ciepło, zwłaszcza w Kaszmirze, gdzie byliśmy pierwszym zespołem jazzowym, który zagrał w tej prowincji. To wielkie wyróżnienie, wspaniała przygoda. Reakcja publiczności była niesamowita, owacje na stojąco, krzyk wypełnionej po brzegi sali, prawie jak na dużym rockowym koncercie. To wzruszające chwile dla każdego artysty, motywacja do dalszej pracy i konfrontacji ze słuchaczem. Inspiracją może być tam wszystko, nie tylko muzyka, ale kuchnia, zapachy, sama świadomość twojej obecności tam jest już pewnego rodzaju kreacją.
Wiem że planujecie wydanie jeszcze w tym roku roku płyty z nowym, intrygującym, bo inspirowanym niekoniecznie jazzową twórczością materiałem…
Tak, to prawda. W drugiej połowie tego roku, planujemy wydać naszą następną płytę. Tym razem nie będą to moje kompozycje, a twórczość filmowa naszych dwóch wybitnych kompozytorów pierwszej połowy XX wieku - Henryka Warsa i Bronisława Kapera. Warto wspomnieć, iż Kaper był pierwszym Polakiem nagrodzonym Oscarem; także Wars odniósł spory sukces za oceanem, dlatego sądzę, że podkreślenie ich zasług dla polskiej twórczości na emigracji jest jak najbardziej wskazane. Nagramy najsłynniejsze przeboje, takie jak „Umówiłem się z nią na dziewiątą”, czy „Już nie zapomnisz mnie” . Aranżacji tych utworów podjął się Paweł Kaczmarczyk, a znając jego zaangażowanie i znajomość tematu, możemy spodziewać się bardzo oryginalnej odsłony tej muzyki. Jestem też bardzo ciekaw reakcji krytyków i publiczności. To będzie niezwykle interesujące doświadczenie - po trzech nagranych autorskich płytach coś zupełnie innego. Mam nadzieję, że ta następna płyta przyniesie nam równie entuzjastyczne recenzje i spodoba się naszej publiczności conajmniej tak, jak „Destined”.
Co zadecydowało że zdecydowaliście się właśnie na taki repertuar?
Tutaj zadziałał mechanizm przypadku i zbiegu okoliczności. Maciej Adamczak pisze rozprawę doktorską właśnie o twórczości i dokonaniach jednego z nich, a z drugiej strony, jak wiemy, wydanie płyty wiąże się ze zdobyciem środków finansowych na realizację nagrania i całej produkcji. W tym przypadku po raz kolejny los był mi życzliwy i spotkałem na swojej drodze człowieka, który zaproponował mi pomoc i wsparcie, które jest niezbędne. Zapytał, czy możemy nagrać tym razem coś innego, niekoniecznie moją muzykę. Stąd wybór Warsa i Kapera. Zobaczymy, wierzę że to się uda.
Jesteś nie tylko aktywnym muzykiem, ale i nauczycielem akademickim, pracującym z młodymi adeptami jazzu. Jako oceniasz przyszłość krakowskiej sceny jazzowej z perspektywy wykładowcy Akademii Muzycznej?
Myślę, że to zagadnienie można rozszerzyć na wszystkie placówki edukacyjne, gdzie naucza się jazzu. Już prawie we wszystkich większych miastach w Polsce powstają wydziały jazzowe i dobrze, że tak się dzieje, bo naprawdę jest wielu młodych zdolnych ludzi, którzy mogą stanowić w przyszłości o naszej rodzimej scenie jazzowej. Praca w Akademii Muzycznej to ważny etap w moim życiu, będąc aktywnym muzykiem i równocześnie pedagogiem otwiera się więcej możliwości dla własnego rozwoju. Wszystko to co spotykasz w trasie, na scenie, w podróży - to są elementy, „klocki”, z których układa się twoja osobowość. W konfrontacji ze studentami możesz mieć jeszcze więcej korzyści płynących z pracy z każdym z nich. Krótko mówiąc, musisz być cały czas czujny i świadomy tego, co robisz i nie zapominać, że jest zawsze coś czego jeszcze nie umiesz.
TOMASZ KUDYK - trębacz, kompozytor, absolwent Akademii Muzycznej w Krakowie. Jazz stał się jego pasją już w szkole średniej, na co niewątpliwie miał wpływ jego ojciec Jan Kudyk (lider Jazz Band Ball Orchestra). Zdobywał doświadczenie poprzez naukę wyniesioną z domu, udział w warsztatach jazzowych i kontakt ze środowiskiem muzycznym. W 1996 roku wraz z kolegami założył kwintet New Bone z którym nagrał dwie autorskie płyty: „Something for now” i „It’s not easy”. Trzecia płyta zespołu „Destined” ukazała się w kwietniu 2012 roku. Tomasz Kudyk jest autorem większości kompozycji wykonywanych przez zespół. Do tej pory miał okazję współpracować między innymi z takimi muzykami jak: Janusz Muniak, Maciej Sikała, Jarek Śmietana, Wojciech Karolak, Arek Skolik, Joachim Mencel, Andrzej Cudzich, Jan Pilch, Marek Stryszowski, Leszek Kułakowski, Adam Pierończyk. W 2011 roku uzyskał tytuł doktora sztuk muzycznych w dyscyplinie instrumentalistyka. Aktualnie pracuje na stanowisku adiunkta w Katedrze Muzyki Współczesnej i Jazzu w Akademii Muzycznej w Krakowie.
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.