Nina At The Village Gate
Ninę Simone można wielbić i kompletnie nie poważać. Można też mieć do niej stosunek ambiwalentny, choć ten będzie chyba doświadczeniem niewielkiej liczby amatorów jazzu. Sam mam do niej stosunek różny: od zachwytów po zniesmaczenie. Pełne spektrum doznań. Potrafi być niezrównana zarówno w swym śpiewie, jak i akompaniamencie. Z drugiej strony, płyt w pełni doskonałych należy poszukiwać w jej bogatej przecież dyskografii niczym złota na Dzikim Zachodzie. Albo w okolicach Złotoryi. Pewnie nawet bardziej adekwatny jest ten drugi przykład. Przynajmniej dla mnie. Ja nie wielbię jej za całokształt.
Przesłuchawszy po raz pierwszy zatem płyty przypomnianej w serii „The Best of Blue Note Records” Polityki - „Nina at the Village Gate” uprzejmie zawiadamiam, że na takie złoto trafiłem. Jak mogłem nie zauważyć płyty tej przez lata? Sam nie wiem. Pewnie nikt, kto lepiej zna jej twórczość nie pochylił się nad nią w stopniu, który by mógł mnie nagraniem tym zainteresować. Szkoda, bo mógłbym obcować z doskonałością jazzowej wokalistyki kilka lat dłużej.
Dość. Myślę, że wielu spośród nas zna choćby „I put a spell on you” w wykonaniu Simone. Myślę też, że mało kto będzie utwór ten w jej interpretacji uważał za mało ciekawy. Simone w interpretację tej soulowej piosenki wnosi nową, swoją wartość. Podobnie jak w niektórych jej wykonaniach „House of the rising sun”. Omawiana płyta, choć brak mi na niej owego pierwszego standardu Screamin' Jay Hawkinsa, jest właśnie taka. Znajduje się tu osiem utworów, z czego, z wyjątkiem jednej kompozycji autorskiej i jednej piosenki rodem z Afryki, pozostałe znane są z różnorakich wykonań artystów folku, bluesa, jazzu. Każda jednak nacechowana jest tak wielkim autorskim wpływem Simone, że interpretacje jej czynią z nich JEJ utwory. Genialnie prowadzona linia wokalna, emocjonalna, której bliżej nawet do stylistyki soul, niż do jazzu, śpiewana jej ciemnym, tak łatwo rozpoznawalnym głosem, wspaniały, akuratny akompaniament towarzyszących jej muzyków, czynią z tego nagrania płytę, której nie wolno obejść komukolwiek, kto kocha wokalny jazz.
Nie będę już dręczył swymi słowami. Każdy, kto zdecyduje się na jej zakup, szczególnie w wersji Polityki, będzie mógł sobie przeczytać, co ma do powiedzenia na jej temat Paweł Brodowski. Nie mając nic więcej do dodania, pozwolę sobie wyłącznie zachęcić do nabycia. To jest MUZYKA, w przeciwieństwie do wielu produkcji jazzowych gwiazdeczek ostatnich lat. Szanowne Panie (a także i Panowie) raczcie się wreszcie uczyć od mistrzów. W tym nagraniu Nina Simone, mimo swoich ówczesnych 28 jedynie lat była takim mistrzem.
1. Just In Time; 2. He Was Too Good To Me; 3. The House Of The Rising Sun; 4. Bye Bye Blackbird; 5. Brown Baby; 6. Zungo; 7. If He Changed My Name; 8. Children Go Where I Send You
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.