Destination Up
Nie będzie błędem umieścić amerykańskiego trębacza Jima Rotondi w gronie spadkobierców koncepcji, których ojcami byli Roy Eldridge, Lee Morgan, Freddie Hubbard, Woody Shaw.
Tak, taka czysta maistreamowa konwencja postrzegania jazzowej materii wydaje się Rotondiemu, szczególnie bliska. I szczerze mówiąc nieszczególnie mnie to dziwi, bo dokonania wyżej wymienionych ojców i jednocześnie baronów gatunku mogą imponować i kusić, tym bardziej, że młody Amerykanin, co zresztą nie jest zbyt wielką nowością, pod względem techniki gry oraz świadomości stylistycznych meandrów jazzu środka prezentuje poziom znakomity.
Otoczony ekspertami w osobach Mulgrew MIllera - fortepian, Seve'a Davisa - puzon, Peter Washington - kontrabas Joe Farnsworth - perkusja i wielkiego wirtuoza wibrafonu Joe Locka może więc pokusić się o dalsze penetrowanie i to z powodzeniem tej powszechnej, ale wcale niekoniecznie łatwej jazzowej dziedziny. Prostą bowiem rzeczą jest nagrać płytę mainstreamową, nie łatwo jednak nasycić tę ograną konwencję tak, aby powstała płyta, ktorej po 15 minutach nie będziemy chcieli wyłączyć.
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.