Dacie wiarę 30 lat upłynęło od płytowego debiut wirtuoza kontrabasu i kompozytora Charntte’a Moffeta. W 1997 roku na rynku pojawiła się płyta Net Man i sygnowana była przez legendarny Blue Note. Od kilku tygodni, już w barwach Motema Music, ukazał się album najnowszy, jubileuszowy, zatytułowany Music From Our Soul.
W międzyczasie Charnette Moffet stał się jedną z najważniejszych gwiazd w swojej klasie instrumentalnej, ulubieńcem wielkich od Wyntona Marsalisa po Ornette’a Colemana. Przez ten czas Moffet spotkałna swoje drodze zapewne wszystkich najważniejszych jazzmanów świata i co tu kryć cześć z nich zaprosił do nagrania swojej jubileuszowej płyty.
Skład zapiera dech w piersiach. Jest Stanley Jordan, Cyrus Chestnut, Jeff "Tain" Watts, Victor Lewis oraz Mike Clark. Jest także wielki Pharoah Sanders.
Nie ma co kryć Charles Moffet, który naukę muzyki rozpoczął w wieku dziecięcym, a swój pierwszy publiczny wystep odnotował jako ośmiolatek, był raczej skazany na sukces. Nad jego muzyczną edukacją czuwał ojciec legendarny towarzysz wspaniałych awangardzistów amerykańskiego jazzu, jeden z u kochanych perkusistów Ornette’a Colemana, Charles Moffet i to on w sporej mierze zadbał, żeby muzyczny horyzont syna był tak szeroki jak na to pozwalają zarówno fascynacje Dukiem Ellingtonem jak i późnym Coltranem.
Dzisiaj ów horyzont zapewne jest jeszcze szerszy i jak twierdzi sam autor najważniejszym jest jak najbardziej szczerze można wyrażać w muzyce siebie, niezależnie, w jakim stylu starasz się tworzyć i niezależnie na jakich życiowych zakrętach jesteś.
U Moffeta takich zakrętów było sporo, jednym z nich bez wątpienia śmierć Ornette’a Colemana, o którym basista wypowiada się jak o bliskim przyjacielu i mentorze. Z pewnością jednym z największych była strata w ubiegłym roku żony Angeli, z którą przeżył trzydzieści lat. „Jedyną rzeczą jaką mogę teraz zrobić to skierować całą swoją energię w coś pozytywnego, pełnego życia i miłości. – wyznał w jednym z wywiadów.