Przykry to fakt, gdy coraz więcej jazzowych aktualności wiąże się z pożegnaniami. Do największego Big Bandu dołączył dziś jeden z największych trębaczy - Kenny Wheeler. Urodzony w kanadyjskim Toronto w 1930 roku artysta, od lat 50tych związany z brytyjską sceną jazzową zmarł w szpitalu 18 września.
W ostatnich miesiącach Kenny Wheeler i jego rodzina znaleźli się w niezwykle trudnej sytuacji. Z chorobą zmagał się zarówno 84-letni jazzman jak i jego żona - Doreen. Oboje przebywali w szptalu. Gdy wieść o ich pogarszającym się stanie zdrowia obiegła jazzowy świat - fani jego muzyki zareagowali błyskawicznie. Koncerty, z których dochód przekazany został na leczenie trębacza odbyły się m.in. w Londynie, Vancouver i Montrealu. Wkrótce miały odbyć się kolejne.
Kenny Wheeler zapisał się w historii jazzu jako znakomity trębacz, flugelhornista, kompozytor i pedagog. Jako nauczyciel wychował pokolenia świetnych muzyków jazzowych. Od lat 70tych przez ćwierć wieku związany był z wydawnictwem ECM. To dla tej oficyny nagrał płyty takie jak: „Gnu High” - w towarzystwie Keitha Jarretta, Dave’a Hollanda i Jacka DeJohnette’a, „Double, Double You” - z Michaelem Breckerem, Johnem Taylorem i ponownie sekcją Holland-DeJohnette - czy „Angel Song” - z Billem Frisellem, Lee Konitzem i Davem Hollandem.
Współpracował z największymi - towarzysząc zarówno Anthony’emu Braxtonowi, Davidovi Sylvianowi czy Joni Mitchell. Jego muzyka i charakterystyczne brzmienie poruszały publiczność na całym świecie. Teraz żegna go cały świat.