The Intuition Orchestra - spektakl dźwięków - relacja z koncertu w Centrum Sztuki Współczesnej

Autor: 
Małgorzata Lipińska

14 marca, środa, sala Laboratorium Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski w Warszawie wypełniona publicznością. Porzucone instrumenty czekają na muzyków, operatorzy kamer - na rozpoczęcie (może wiedzieli, że nie będzie to zwyczajny koncert?!). Wchodzi oczekiwana The Intuition Orchestra w niecodziennym składzie: Ryszard Wojciul (saksofony, klarnet basowy, EWI), Bolesław Błaszczyk (fortepian, wiolonczela, syntezator), Jacek Alka (perkusja) oraz goście: wokalistka jazzowa Grażyna Auguścik i wirtuoz tuby Zdzisław Piernik. Premiera płyty "FROMM" (MTJ). Na ścianie czarno-biała grafika instrumentów w klimacie okładki płyty.


Idąc do CSW zupełnie nie wiedziałam, czego się spodziewać. Znałam dokonania gości, jednak ten spektakl przerósł moje oczekiwania. Poznałam zespół, który o osobie mówi, że "tworzy muzykę chwili" i "proponuje udział w misterium powstawania dźwięków". Na całe zdarzenie składały się najróżniejsze, niecodzienne dźwięki, grafiki oraz słowo. Tak Grażyna Auguścik czytała fragmenty FROMMa (tzn. kultowej już książki Ericha Fromma "O sztuce miłości"). 


Z jednej strony chciało się zamknąć oczy i tylko słuchać, a z drugiej bardzo ciekawe było obserwowanie muzyków, zmieniających instrumenty, "bawiących się" dźwiękami. Pan Zdzisław Piernik oprócz słynnej tuby używał jako instrumentów wody, kamieni, blachy. Kolejnym ważnym instrumentem był głos Grażyny Auguścik - czasem melodyjnym to znów ostrym pokrzykiwaniem lub bolesnym krzykiem. Bolesław Błaszczyk grał na fortepianie klasycznie, to znowu preparował dźwięki, momentami próbował się rozdwoić grając na fortepianie oraz syntetyzatorze jednocześnie, porzucał czasem klawisze i sięgał po wiolonczelę. Perkusiście Jackowi Alce, nie wystarczała perkusja. Niesamowite dźwięki uzyskiwał uderzając pałkami w struny fortepianu. Ryszard Wojciul wymiennie grał na saksofonie, klarnecie czy EWI. Instrumenty dęte wprowadzały jeszcze więcej ciekawych barw. Był też "utwór" kiedy muzycy używali, jako instrumentów kolorowych baloników nadmuchując je, to znowu wypuszczając z nich powietrze:)

To co się działo, było całkowicie nieprzewidywalne. Improwizacja była chwilami bardzo melodyjna, to znowu połączenia dźwięków były ostre, wręcz nieprzyjemne, dzikie, jakby wydawały je zwierzęta w środku tropikalnego lasu. Nagle następowało ich zderzenie ze spokojem "cywilizacją" i można było usłyszeć muzykę lat 20. czy wręcz barokową. A publiczność wydawała się być zadowolona z tego, co przygotowali dla niej muzycy, choć słyszałam też głosy powątpiewania "toż to warszawska jesień". I nawet jeśli, to co z tego? Bardzo się cieszę, że dotarłam na ten koncert, nawet pomimo, że, jak się okazuje, całość była reejstrowana i być może zostanie nawet wydana w formie DVD. Tak na marginesie, ciekawe czy uda się oddać klimat i koncertu i sali Laboratorium. Pewnie też wkrótce chętnie sięgnę po płytę "FROMM" z tym właśnie repertuarem, nie tylko po to, by sprawdzić, jak wypadnie w porównaniu z koncertem zarejestrowane w studio nagranie.