The Weather Up There

Autor: 
Piotr Wojdat
Jeremy Cunningham
Wydawca: 
Northern Spy Records
Data wydania: 
02.03.2020
Dystrybutor: 
Northern Spy Records
Ocena: 
4
Average: 4 (1 vote)
Skład: 
Jeremy Cunningham: drums; Jeff Parker: guitar; Josh Johnson: saxophone, alto; Matt Ulery: bass, acoustic; Paul Bryan: bass; Ben LaMar Gay: multi-instrumentalist; Jaimie Branch: trumpet; Tomeka Reid: cello; Dustin Laurenzi: saxophone, tenor; Mikel Avery: drums; Makaya McCraven: drums; Mike Reed: drums.

Tak się składa, że rok 2020 w przypadku muzyków pochodzących z Chicago stoi pod znakiem bardzo osobistych wypowiedzi, które dotyczą spraw fundamentalnych. Przypuszczam, iż jest to dzieło przypadku i nikt się na to specjalnie nie umawiał, ale mamy już co najmniej dwie płyty z ważnym, życiowym przesłaniem. Najpierw gitarzysta Jeff Parker zadedykował “Suite For Max Brown” swojej mamie i stworzył coś na zasadzie albumu z samplami muzycznymi, które zebrał w przeszłości. Mogliśmy zatem dowiedzieć się, co ukształtowało uznanego artystę i chociaż na chwilę wejść w jego skórę. Teraz to perkusista Jeremy Cunningham nawiązuje do wydarzeń ze swojego życia. A konkretnie do jednego, tragicznego zdarzenia, o którym nikt by nawet nie pomyślał, że mogło się wydarzyć. Za pomocą “The Weather Up There” perkusista składa hołd swojemu bratu - zamordowanemu w czasie domowego napadu.

To wstrząsające wydarzenie miało miejsce kilkanaście lat temu i z pewnością odcisnęło piętno na psychice i wpłynęło znacząco na dalsze życie Cunninghama. Perkusista znany z Resavoir czy Meridian Trio być może jednak dopiero teraz nabrał odrobiny dystansu i na tyle zebrał siły, by stworzyć album opowiadający o trudnym życiu jego rodziny.     

Gdyby tylko brać pod uwagę to, jak brzmi “The Weather Up There” i w jaki nastrój wprowadza słuchacza, z pewnością nie pomyślelibyśmy, że stoi za nim mrożąca krew w żyłach historia. Muzyka jest raczej pogodna, momentami refleksyjna, kiedy indziej rytmiczna, a czasami też eksperymentalna - w niektórych utworach usłyszymy członków rodziny Cunninghama, którzy opowiadają swoje sny i snują różne historie. Artysta nie pogrąża nas jednak w beznadziejnym smutku, nie roztacza też przed nami czarnych wizji. W “Return These Tides”, gdzie gościnnie śpiewa Ben LaMar Guy, czy w zamykającym album “He Pushes Up” wprowadza w stan melancholii. To jednak taki rodzaj melancholii konstruktywnej, rzekłbym nawet terapeutycznej i mogącej przynieść ulgę wszystkim tym, którzy przeżywają trudne chwile.

Na “The Weather Up There” spotykają się najważniejsi artyści sceny chicagowskiej. Doświadczony Jeff Parker nie tylko gra na gitarze, ale jest też producentem albumu. Jeremy’emu Cunninghamowi towarzyszą także trębaczka Jaimie Branch, perkusista Makaya McCraven, czy wiolonczelistka Tomeka Reid. Razem udało im się stworzyć bardzo ciekawy album. Pomimo, że cierpienie, ból i smutek są powodem jego powstania, to słucha się go z dużą uwagą, zainteresowaniem i bez popadania w stany lękowe.

 

 

Sleep; 1985; All I Know; It's Nothing; The Breaks; Hike; Elegy; Return These Tides; The Weather Up There; He Pushes Up.