Trio New York

Nietypowa płyta znanego i lubianego przez różne pokolenia melomanów saksofonisty ukazała się niedawno nakładem oficyny Prime Source. Nagranie jest prezentem dla mamy lidera, noszącej sceniczny pseudonim "Bobbie Lee", która wiele lat grała na Hammondzie B3. Brzmienie tego instrumentu utkwiło małemu Ellery’emu w sercu niczym smak domowych obiadów. Po latach fascynacji kuchnią awangardową Eskelin wraca na posiłek do rodzinnego domu. Raczy nim również nas, przywołując pyszne wonie sprzed lat, które nic nie straciły na intensywności i nadal czarują swoistą prostotą.

Wychowany na brzmieniu Hammonda B3 Eskelin od jakiegoś czasu wracał myślami do dźwięków z dzieciństwa. Wieloletnia dziłalność artystyczna uwolniła różne realizacje tych "kulinarnych" fantazji, jednakże – jak sugeruje Eskelin – dopiero spotkanie z Garym Versace'em rozpoczęło podróż w czasie. Razem z Geraldem Cleaverem, a więc w „klasycznym” trio, pod prostą nazwą zaserwowali nieklasycznie trzy standardowe potrawy („Memoires of You”, "Off Minor" i „Lover Come Back to Me”) oraz dwa dania własnych konceptów, których charakter najlepiej oddaje amerykańskie określenie wielu zastosowań: sophisticated.

Piękne jest to odkurzenie hammondowej patelni, na której przypalono wiele, wydawałoby się nieskomplikowanych, jajecznic z młodą cukinią. Brzmieniowe melanże instrumentów masują ściany żołądka. Nie ma tu wstrząsających zachwytów, chociaż można podejrzewać, że – jak to często bywa – dania odsmażane z płyty są tylko cieniem świeżych koncertów. Tym milsze jest korzystanie z tych podniebiennych uciech, że kucharze nie przeładowali menu, a jednocześnie dają nam nie za mało i nie za dużo czasu (średnio po kwadransie) na delektowanie się specjałami. Nieśpiesznie i bez skrępowania rozpoznajemy cząstki naszej marchewki z groszkiem, chociaż nie ma tu ani marchewki, ani groszku, ani filmowego ratatouille, ani nawet coleslaw, jest jednak ta miła, bezpieczna swoboda, która każdemu dziecku pozwala wszamać cały talerz warzyw, byle tylko podany był przez przychylną osobę. Taaak, przychylne naszemu głodowi jest Trio New York, gości nas czasem bardzo w zwariowany, ale bardzo życzliwy sposób, a na dodatek zachęca do tańca, co po jedzeniu rzadko się zdarza. A w atmosferze życzliwości i o pełnym żołądku człowiek może swobodnie marzyć. O czym marzy Trio New York? Kim będzie, gdy dorośnie? Astronautą, strażakiem, szczurkiem-kucharzem, a może zwyczajnie – poetą?