Genera

Autor: 
Armen Chrobak
Francois Houle
Wydawca: 
Songlines
Dystrybutor: 
Songlines
Data wydania: 
12.12.2012
Ocena: 
4
Average: 4 (1 vote)
Skład: 
Francois Houle: clarinet; Michael Bates: bass; Samuel Blaser: trombone; Taylor Ho Bynum: cornet, flugelhorn; Benoit Delbecq: piano, electronics.

Muzyka jazzowa pochodząca z Kanady pozostaje w Europie niedoceniana. Przede wszystkim zaś nie jest wystarczająco znana. Z wyjątkiem kilku artystów (m.in. Oscar Peterson, Lenny Breau, Gil Evans, Diana Krall) twórcy i wykonawcy z tej części Ameryki Północnej pozostają nieznani szerszej publiczności na naszym kontynencie.

Jednym  z wciąż nieodkrytych szeroko muzyków jest klarnecista François Houle, związany od ponad dwudziestu lat z awangardowym jazzem i współczesną muzyką poważną. Jest to artysta wszechstronny, pomysłowy, nieschematyczny, poszukujący różnorodnych form wyrazu, współpracujący z wieloma innymi, równie otwartymi wykonawcami. To także znakomity kompozytor i zręczny improwizator.

Na wydanej w lipcu 2012 roku płycie Genera pojawia się w asyście Taylora Ho Bynum grającego na kornecie i flugelhornie, Samuela Blasera na puzonie, Michaela Bates’a na kontrabasie, Harrisa Eisenstadta za perkusją i Benoit Delbecq’a grającego na fortepianie.

Wybór muzyków towarzyszących Houle’owi nie jest przypadkowy. Gwiazdy kanadyjskiego jazzu, jak Bates czy Eisenstadt, Szwajcar – Blaser, czy Amerykanin – Ho Bynum mieli, jak sam mówił, pomóc mu „odkryć barwy i różnorodne kombinacje instrumentalne przy jednoczesnym zachowaniu klasycznego brzmienia”.

Materiał na płycie stanowią utwory, w których awangardowy, nowoczesny jazz dociera w obszary, które stanowią ‘terytorium’ muzyki klasycznej oraz współczesnej muzyki poważnej (pełnej przecież również improwizacji i swobody formy). Kompozycje krążą wokół motywu zarysowanego w rozpoczynającym płytę powolnym Le Concombre de Chicoutimi I, ale nierzadko odrywają się od głównego wątku by przez dłuższą chwilę błądzić w ‘półmroku’, przystawać na moment, by znowu nabrać tempa i intensywności.

Po esencjonalnym, zwartym wstępie następuje energetyczny Essay #7 – świetna kompozycja, z pulsującym rytmem i konsekwentną partią basu (rozciągającą się przez cały utwór, podejmowaną tu i ówdzie przez fortepian), które stanowią bazę dla improwizacyjnych popisów puzonu, klarnetu, czy flugelhornu. Niepohamowane, swobodne, ekspresyjne partie instrumentów dętych rozpędzają tę kompozycję, aż do gwałtownego zakończenia, po którym następuje kolejna pełna zamyślenia, ciężka, rozbudowana kompozycja – Guanara. To najdłuższy, trwający ponad 12 minut, utwór na płycie, o chwilami nieco teatralnym, ilustracyjnym charakterze, wzbogacony świetnymi improwizacjami Blasera, Delbecq’a,  Houle’a, z przejmującym finałem, po którym następuje rozedrgany, rozpędzony Albatros.

Do motywu stanowiącego osnowę otwierającego płytę utworu powracamy w kolejnej wolniejszej kompozycji: Le Concombre de Chicoutimi II (Ogórek z Chicoutimi – przezwisko, jakim określano Georgesa Vezina – bramkarza kanadyjskiej drużyny hokejowej z początku XX w.). Następuje po niej Old Paradigm, z początku niezbyt szybki, utrzymany w stylistyce free-jazzowej, stopniowo nabierający coraz większego tempa i ulegający pewnemu uporządkowaniu (ale bez utraty ekspresji), świetnie podkręcający emocje słuchacza.

Następujące dalej utwory (zgodnie z przyjętą wcześniej koncepcją: wolno/szybciej, wolno/szybciej) stanowią logiczną kontynuację wątków z pierwszej połowy płyty. Jest w nich  wciąż konsekwentnie prowadzona narracja i subtelne nawiązania do motywów przewijających się poprzedzających kompozycjach.

Uwagę warto poświęcić dziewiątemu w kolejności, dość długiemu Sulfur Dude, z przejmującą i odrobinę niepokojącą linią melodyczną, łamaną co jakiś czas improwizacjami Ho Bynum, czy Houle’a.

To przedostatni utwór, po którym następuje finałowy, powolny Mu-turn Revisited, niestety, pozbawiony mocnego, wyrazistego akcentu, którym można by skutecznie zamknąć zbiór kompozycji zebranych na płycie Genera (gdy wybrzmiewają ostatnie dźwięki, można odnieść wrażenie, że płyta jest niedokończona; brakuje klamry, która spinałaby utwory w spójną całość).

Mimo braku zdecydowanego, mocnego zakończenia, płyta François Houle z zespołem jest pozycją bardzo interesującą. Każde kolejne przesłuchanie pozwala odkryć nowe elementy, klimaty, uświadomić sobie obecność dźwięków, z których istnienia wcześniej nie zdawało się sobie sprawy. Bogactwo formy, przestrzenność, narastające i malejące na przemian napięcie, sprawiają, że utworów zgromadzonych na tym wydawnictwie słucha się z prawdziwą przyjemnością.

Utwory są wyjątkowo bogate brzmieniowo, pełne. Jest to zasługa instrumentarium i przemyślanych aranżacji. Sześciu utalentowanych muzyków, w pełni wykorzystujących możliwości swoich instrumentów stworzyło fascynujące dzieło, które zyskuje z każdym kolejnym odtworzeniem.

Płytę Genera poleciłbym każdemu, kto poszukuje spontaniczności, ekspresji, swobodnych improwizacji, nowoczesności i awangardowego stylu w jazzie.

Kończę tę recenzję mając świadomość, że kolejne odtworzenie materiału z płyty przyniosłoby dalsze odczucia i emocje, których nie miałem okazji wymienić wcześniej. Pocieszające jest jedynie, iż każdy słuchacz będzie mógł odkrywać tę pozycję samemu, wielokrotnie i na wiele, sobie tylko znanych sposobów.