Po raz pierwszy spotkali się na scenie w 2019 r., i chyba dla każdego było ogromnym zaskoczeniem, że jeden z najsłynniejszych saksofonistów jazzu i jedna z najbardziej zgranych sekcji rytmicznych improwizowanej muzyki - znana np. z 20-letniej działalności zespołu "The Thing" - połączy siły i wyruszy w swoją pierwszą wspólną trasę koncertową. Entuzjastycznie przyjęte koncerty sprawiły, że muzycy zdecydowali się kontynuować współpracę.
Tegoroczna Krakowska Jesień Jazzowa pozwala zobaczyć na scenie wiele nowych twarzy – obok sezonowanych liderów (rezydencje Steve’a Swella oraz Kena Vandermarka) pojawili się artyści mniej znani, młodzi, piekielnie zdolni, grający bez żadnych kompleksów. To jest bardzo cenne – to jak nawiązywanie nowych, pełnych potencjału znajomości. Ale równie cenne jest też pielęgnowanie znajomości starszych – takim właśnie spotkanie ze starymi dobrymi znajomymi był koncert Ballister.
Trio Ballister wystąpi 28 października w klubie Alchemia, w ramach 14. Krakowskiej Jesieni Jazzowej.
To freejazowe power trio po raz pierwszy spotkało się na zamkniętej sesji w 2009. Bezkompromisowa energia Rempisa i Nilssena-Lova, w połączeniu z elektryzującą wiolonczelą Lonberga-Holma gwarantują mocne wrażenia, które łączą rytm z głośnymi teksturami i okazjonalnymi wtrąceniami melodycznymi. Te przesuwające się i nakładające rytmy często dają wrażenie, jakby zespół powoli wyciągał spod słuchacza dywan.
Minął już tydzień od rozpoczęcia Krakowskiej Jesieni Jazzowej, ale warto wrócić na chwilę do tego wydarzenia, choć wrażeń muzycznych w tym miesiącu będzie jeszcze sporo. Krakowską Alchemię odwiedził Steve Swell – puzonista wybitny, którego festiwal gościł już wielokrotnie, często przy okazji festiwalowych rezydencji (m.in Resonance) ale o ile pamięć mnie nie myli, nigdy w roli lidera.
Pamiętacie na pewno o tym trio. Formacja Boneshaker powstała osiem lat temu. Pomysł bandu wyłonił się po kilku koncertach i nagraniowej sesji dokonanej w okolicach Chicago w styczniu 2011 roku. To było pierwsze spotkanie Marsa Williamsa, Kenta Kesslerra i Pala Nielsen – Love’a w triowym formacie, ale nie pierwsze spotkanie w ogóle.