Trzy, a dla wytrwałych nawet trzy i pół koncertu z udziałem gwiazd polskiej sceny muzyki improwizowanej oraz skandynawskiej super-grupy The Thing - oto jak niedzielny wieczór można było spędzić w warszawskim Pardon, To Tu - a co najlepsze, to dopiero półmetek muzycznego święta.
Debiutancki krążek zespołu Daktari był w 2011 roku haustem świeżego powietrza jeśli chodzi o młodą scenę jazzową w Polsce, a jednocześnie ciekawie wpisał się w pączkującą konstelację wydawnictw nawiązujących do muzyki żydowskiej. Daktari połączywszy folkowo-klezmerskie tematy z energią i bezpretensjonalnością wykonania, nagrali płytę, która dzisiaj broni się przede wszystkim dobrymi kompozycjami, ogromną witalnością, a także pomysłowymi rozwiązaniami aranżacyjnymi. Był to ni mniej ni więcej pełnokrwisty debiut, dający nadzieje na ciekawy rozwój wypadków w przyszłości.
Spotkałem się z wieloma opiniami twierdzącymi, że płyta „Msza Święta w Altonie” jest najlepszym dokonaniem kiRk. Wydawnictwo najbardziej efemeryczne, aczkolwiek w pełni dostępne do odsłuchu przez soundcloud, prezentuje z pewnością najbardziej swobodne i otwarte na improwizacje oblicze zespołu. W zasadzie nic w tym dziwnego, biorąc pod uwagę, że jest to materiał koncertowy. We wtorkowy wieczór kiRk spotkało się na jednej scenie z Wojciechem Kwapisińskim po raz szósty, a jeśli chodzi o mnie był to pierwszy kontakt z taką wersją zespołu na żywo.
Gdyby dźwięki występowały jako zjawisko namacalne, na przykład pod postacią jedzenia, muzyka, którą zespół kiRk rozlał wtorkowego wieczoru w klubie Pardon To Tu byłaby gęstym, wytrawnym budyniem. Zawiesiną mętną, pochłaniająca słuchacza jak bagno, zmuszającą do jedzenia żeby przetrwać, żeby nie utonąć. Smakowita uczta.
Jak powszechnie wiadomo (architekci, urbaniści przyznają mi rację) woda skupia ludzi. Podobnie jak ogień, woda jest żywiołem o walorach hipnotycznych, dających o sobie znać po zaledwie chwilowej kontemplacji. Połączenie wody, napojów wyskokowych, dobrej muzyki i przepięknej scenerii – przepis na udane wydarzenie w przestrzeni miejskiej. Podążając tym tropem, organizatorom Lado w mieście, udało się w czwartek tak wymieszać składniki, że ciężko mi wskazać minusy. Nawet komarów nie było!
Koncertowy cykl Lado w mieście na stałe wpisał sie już w letni kalendarz koncertowy w stolicy. Na pływającej scenie Barki od 18go lipca do 30 sierpnia zagoszczą znakomici improwizatorzy i przedstawiciele sceny alternatywnej. Najciekawszymi wydarzeniami tegorocznej edycji... Właściwie trudno wybrać!