Myra Melford obecna jest na nowojorskiej scenie jazzu i muzyki improwizowanej od 30 lat, a jej zakres muzycznych poszukiwań początkowo oscylował wokół twórców awangardowych: Henry Threadgill, Butch Morris, Leroy Jenkins, co i klasyków nowoczesnego jazzu: Don Pullen, Ran Blake, Jaki Byard , spajając w ten sposób doświadczenia zarówno sceny nowojorskiej jak i chicagowskiej AACM.
Pianistka Myra Melford spędziła ostatnie trzy dekady na pisaniu oryginalnej, angażującej i wymagającej muzyki. Eksplorowała najróżniejsze formy – od dynamicznych solowych recitali po grę w małych składach czy współpracę z Jazz at Lincoln Center Orchestra.
Tegoroczna, 13ta już edycja festiwalu Ad Libitum odbyła się pod hasłem “Women Alarm!”. Wydawałoby się, że sztuka jest tą enklawą ludzkiej działalności, która wolna jest od uprzedzeń wszelkiego rodzaju, choć praktyka pokazuje, że niestety tak nie jest. Świat improwizacji jest zdecydowanie zdominowany przez mężczyzn, zazwyczaj zarówno na scenie jak i na widowni. Tym razem było inaczej – bo w ciągu 3ech wieczorów, 6 koncertów, to kobiety zawładnęły sceną warszawskiego Centrum Sztuki Współczesnej.
27 października, ostatniego dnia festiwalu Ad Libitum na scenie Laboratorium CSW, w Warszawie, wystapi Sophie Agnel, po której usłyszymy trio Lauren Newton, Joëlle Léandre i Myra Melford.
13. Festiwal Ad Libitum będzie kontynuacją idei kreowania zdarzeń unikatowych i współpracy wybitnych postaci muzyki improwizowanej z młodą generacją polskich artystów. Jednocześnie festiwal otwiera się na nowe obszary twórczości. W 2018 roku zdominują go wybitne, a niewystarczająco doceniane na światowej scenie tego gatunku kobiety-improwizatorki.
Niełatwo pisze się o płytach, które przenoszą słuchacza w świat abstrakcyjnych dźwięków. Takich, gdzie eksperyment i dekonstrukcja tradycyjnych form kompozycji i improwizacji stanowią fundament zamysłu twórczego. Recenzent zazwyczaj stara się uporządkować fakty związane z wydawnictwem. Dąży też do tego, by słuchacz mógł z tekstu wywnioskować, z czym tak właściwie ma do czynienia.
Kiedy słucham albumu Tiger Trio, który został wydany przez francuską, bardzo cenioną przeze mnie wytwórnię RogueArt, zastanawiam się, na ile możliwe jest uwolnienie pokładów swoich umiejętności w naturalnym, swobodnym wręcz działaniu twórczym. Zapewne nikt nie jest w stanie odpowiedzieć na tak postawione pytanie, ale jeśli mowa o tytułowym wyzwalaniu, czy raczej uwalnianiu (unleash), to jestem pewny, że słowo to doskonale oddaje filozofię twórczą autorów opisywanego tutaj dzieła.