Współpraca Braci Oleś i Jorgosa Skoliasa, którzy spotkali się już wcześniej, prezentując projekt Sephardix podczas festiwalu Nowa Muzyka Żydowska, a także 27 sierpnia w Złotych Tarasach, zaowocuje wspólną płytą.
Godzina 20:30. Poniedziałek. Widownia toruńskiego Bulwaru Kultury niecierpliwie oczekuje tego co od dawna było zapowiadane i czego będzie jedynym w Polsce świadkiem - Okuden Music Series Fall 2011. Salę spowija przytłumione światło. Instrumenty samotnie oczekują na rozpoczęcie spektaklu i oto nareszcie jest zapowiedź, rozlegają się powitalne brawa. Muzycy są już na scenie. Mateusz Walerian, Bracia Olesiowie i za klawiaturą lśniącego Stainwaya Matthew Shipp. Potem zapada totalna cisza.
O godzinie 20:30 na Bulwarze Kultury wystąpi trio Mateusza Waleriana - w składzie Marcin Oleś (db), Bartłomiej Brat Oleś (dr), Mateusz Walerian (instrumenty stroikowe) - z gościnnym udziałem Matthew Shippa - jednego z największych dziś pianistów improwizatorów na tej planecie...
W tym roku mamy conajmniej dwa powody by łączyć nazwisko jednego z najbardziej oryginalnych współczesnych improwizatorów - Matthew Shippa - z naszą ojczyzną. Pierwszym jest premiera płytowa duetu Shippa z kontrabasistą Joe Morrisem pt. "Broken Partials", wydana nakładem krakowskiej oficyny Not Two.
To będzie bardzo krótka relacja. Nie ma co ukrywać kiedy usłyszałem, że panowie Olesiowie, jedni z moich ulubieńców planują wspólny występ z innym ulubieńcem Jorgosem Skoliasem to wyobraźnia zaczęła pracować silniej.
Bracia Olesiowie i prawdopodobnie najlepszy polski wokalista Jorgos Scolias. Zestawienie do niedawna mogłoby wydawać się dziwne, a dla wielu wręcz niedorzeczne, a jednak od czasu kiedy projekt Sephardix zamówiony został przez organizatorów festiwalu Nowa Muzyka Żydowska i tam po raz pierwszy zaprezentowany publiczności rzecz przestała mieć charakter kompletnej egzotyki. Co najwązniejsze jednak trio ma szansę stać się czymś więcej niż okazjonalnym zdarzeniem.
Z pewnością dla wielu miłośników talentu braci Olesiów projekt contraMundo będzie ogromnym zaskoczeniem. Mniej w nim bowiem jazzu, albo może nawet wcale go nie ma. Wielu innym wyda się nawet rodzajem artystycznej zdrady. Już słyszę jak podnoszą się głosy krytyki, że oto Olesiowie porzucili swoje wyrafinowane kompozycje i improwizatorskie talenty dla muzyki przyjemnej i na dodatek z wydatnymi wpływali innych niż jazzowa muzycznych kultur. Tak się nie godzi! Toż to łatwizna, zdrada albo gorzej, zwyczajne granie pod publiczkę.
Duety w muzyce jazzowej - dziś może nie wielka, ale na pewno całkiem spora dziedzina. Od czasu, a niech tak zaryzykujmy wspólnych dwóosobowych nagrań Duke'a Ellingtona i jego wielkiego kontarbasisty Jimmy'ego Blantona zyskiwała coraz to bardziej prestiżowy status. Aż do dziś, kiedy takich nagrań jest już bardzo dużo i przestały być same w sobie nowinką. Jeszcze więcej przyniósł ze sobą freejazz, a muzyka free improvised pletę wydatnie poszerzyła. NIektóe z tych duetów były olśniewające, inne intrygowały, większość była zapewne dla większości słuchaczy niezwykle egzotyczna.