Miałem zupełnie inny pomysł na ten tekst. Nawet chciałem już zabierać się do pisania, gdy nagle przyszła wiosna. Według kalendarza powinna co prawda przyjść, więc teoretycznie nie powinienem być zaskoczony – ale żeby tak od razu? Żadnego rozbiegu, przedwiośnia, stopniowego wzrostu temperatury? Otóż nie. Cała ta wiosenność po prostu wybuchła mi prosto w twarz: ociepliło się, zazieleniło, zakwitło i zaćwierkało. I pozamiatane. Banał i kicz jak cholera – tyle, że prawdziwy i piękny, a wobec takich sytuacji jestem zupełnie bezradny.