Etykiety „muzyki dla wybranych”, której przez lata dorobił się jazz całkowicie zedrzeć się już niestety nie da, niemniej muzyków uprawiających go z pozycji wieży z kości słoniowej tak naprawdę jest stosunkowo niewielu. Pojawia się za to coraz więcej postaci z krwi i kości, artystów, którzy tworzą muzykę najlepiej w dzisiejszych realiach osadzoną i potrafiącą zaangażować współczesnego słuchacza.
Amerykańska trębaczka debiutuje tym albumem w roli liderki i przedstawia nam swoją wizję artystyczną równie barwną jak arcyciekawa okładka “Fly or Die”. Aktywność Jaimie Branch na początkowo chicagowskiej, a od pewnego już czasu - nowojorskiej scenie, trwa już jednak od dłuższego czasu. Można zatem powiedzieć, że mamy w tym przypadku do czynienia z doświadczoną debiutantką, która współpracowała już wcześniej z Jasonem Ajemianem, Frankiem Rosalym, Fredem Lonbergiem-Holmem, czy Jebem Bishopem.
Amerykańska trębaczka debiutuje tym albumem w roli liderki i przedstawia nam swoją wizję artystyczną równie barwną jak arcyciekawa okładka “Fly or Die”. Aktywność Jaimie Branch na początkowo chicagowskiej, a od pewnego już czasu - nowojorskiej scenie, trwa już jednak od dłuższego czasu. Można zatem powiedzieć, że mamy w tym przypadku do czynienia z doświadczoną debiutantką, która współpracowała już wcześniej z Jasonem Ajemianem, Frankiem Rosalym, Fredem Lonbergiem-Holmem, czy Jebem Bishopem.
Matt Bauder to artysta w sam raz na nowe czasy. Należy do pokolenia młodych, zdolnych, pozbawionych kompleksów – a przede wszystkim posiadających szerokie horyzonty muzyków, którzy orbitując wokół Brooklynu (bo gdzieżby indziej) tworzą i w dużej mierze odpowiadają za kształt współczesnej sceny jazzowej. Kipią od pomysłów, swobodnie poruszając się zarówno w awangardzie i w mainstreamie i wciąż zdolni są wypracować na tych polach oryginalny język oraz nagrywać nowe wysokiej próby albumy. Niby wszystko już było, ale dla ludzi takich jak Matt Bauder każdy dzień jest inny.