Trzeci z Dni Muzyki Nowej okazał się wielkim festiwalowym hitem. Aby tak się stało, nie trzeba było jednak żadnych gwiazd zagranicznych, wystarczyli artyści lokalni i 20 tysięcy mrówek.
Druga dekada XXI wieku udowadnia, że w muzyce jeszcze nie wszystko zostało powiedziane, a rozwój technologii umożliwiającej eksperymentowanie z syntezą oraz przetwarzaniem sygnałów dźwiękowych prowadzi nie tylko do powstawania Nowej Muzyki, ale również do konstruowania wyjątkowych, często stworzonych w zaledwie jednym egzemplarzu instrumentów. Twórcy, którzy podążają tym tropem nie mogą być już nazywani wyłącznie muzykami, wykonawcami, inżynierami czy producentami.
„Festiwal Muzyki Improwizowanej - JaZZi Okolice” to unikalne wydarzenie muzyczne, które rozpoczyna się za dwa dni i potrwa do początku grudnia. Podczas IX jego edycji, koncerty, połączy wspólne motto „etno inspiracje, brzmienia nowe i źródłowe” i będą się one odbywać się w kilku miastach regionu śląskiego, w tym w Katowicach, Gliwicach i Sosnowcu.
"Już po raz kolejny sięgnąłem po polską muzykę ludową jako źródło inspiracji ostatniego mojego albumu Folk Five. Melodie zaaranżowane przeze mnie zaczerpnąłem ponownie od mojego mistrza, 90 – cio letniego skrzypka,Tadeusza Kubiaka.
Od czasu, kiedy Zbigniew Namysłowski przedstawił nasz folklor jazzowemu światu minęło pół wieku. Kujawiak grany najpierw na jazzowo poszedł później w funky tudzież fusion i w takich postaciach funkcjonował jako jedna z wizytówek polskiej sceny gatunku lat 60-tych i 70-tych. Obecnie za sprawą eksporterów w rodzaju Kapeli ze Wsi Warszawa rodzimy folk znów szerzej dociera do zagranicznej publiczności.
Podsumować upływający jazzowy rok … Zadanie to kuszące acz niełatwe, gdy ma się świadomość, że nie było się w stanie wysłuchać wszystkich najważniejszych płyt, które odchodzący 2014. po sobie hojnie pozostawił, a także odwiedzić całej wielości, jak Polska długa i szeroka, interesujących koncertów. Poza tym – cóż – nie samą miłością do jazzu człowiek żyć może (choć czasem chciałby). Nie porwę się zatem na podsumowanie o aspiracjach ogólnych, a opowiem pokrótce o tym „moim”, a zatem subiektywnym i fragmentarycznym, jazzowym roku.
Stereotypowe wyobrażenie sytuacji odbioru muzyki jazzowej jest następujące: centrum dużego miasta, zadymiony klub, słuchacze za zastawionymi kieliszkami stolikami, improwizujący band na kameralnie oświetlonej scenie. Niech Państwo wyobrażą sobie jednak taką sytuację: wieś w sercu Kaszub, zalesiony brzeg jeziora, widzowie na kocach, leżakach i drewnianych ławach, a przed nimi kolejne jazzowe grupy występujące na mieniącej się feerią barw estradzie. Który scenariusz Państwo wolicie?