Brian Blade

The Sky Will Still Be There Tomorrow

Nie ma sensu opowiadać tu artystycznej biografii Charlesa Lloyda - każdy fan jazzu ją zna. Dość powiedzieć, że kwartet saksofonisty z drugiej połowy lat 60., z młodziutkim Keithem Jarrettem w składzie, należał do najlepszych zespołów tamtej dekady (dodajmy - dekady, w której rewelacyjnych bandów na scenie muzyki improwizowanej było więcej, niż w jakimkolwiek innym dziesięcioleciu).

The Sky Will Still Be There Tomorrow taki tytuł nosi najnowszy album Charlesa Lloyda.

The Sky Will Still Be There Tomorrow, podwójny album z nowymi nagraniami studyjnymi legendarnego saksofonisty Charlesa Lloyda ukaże się 15 marca, dokładnie w jego 86. urodziny.  Lloyd to jeden z najbardziej znaczących muzyków XX i XXI wieku, który wciąż pozostaje u szczytu swoich twórczych możliwości.  Do nowo utworzonego kwartetu Lloyda dołączyli, pianista Jason Moran, basista Larry Grenadier i perkusista Brian Blade.

Nie całkiem taki EMANON jak go malują

Chyba na niczyją inną płytę nie czekałem tak jak na album Wayne’a Shortera. Lubię na nie czekać i prawdę powiedziawszy nigdy nie czułem zniecierpliwienia kiedy czas pomiędzy kolejnymi płytami wydłużał się. Pomiędzy poprzedniczką a pięknym potrójnym Emanonem dystans był szczególnie długi. Pięć lat. Na kolejną poczekamy dłużej, jeśli w ogóle jeszcze kiedyś ussłyszym jak gra wielki saksofonowy mag.

Joshua Redman Quartet – Come What May and Round Again

No to mamy powrót do przeszłości. Joshua Redman – saksofon tenorowy, Aaron Goldberg – fortepian, Ruben Rogers – kontrabas i Gregory Hutchinson – perkusja, a więc band, który objawił się na scenie po raz pierwszy prawie dwie dekady temu albumem Beyond i rok po nim wydał Passage Of Time. To była świetna grupa, tak przynajmniej o niej pisano wszędzie.

Wayne Shorter!!!!

Naprawdę zabił mnie płytą Joni Mitchell „Mingus” - mówi znakomity trębacz Dave Douglas. Dla kontrabasistki i wokalistki Esperanzy Spalding przełomowe było nagranie „Native Dancer” - album stworzony wspólnie z Miltonem Nacimiento. Pianistka Gerri Allen tak wspomina jego koncert na Uniwersytecie Harvarda w roku 1970: Muzyka wydawała się tak pełna, jakby grała cała orkiestra, a przy tym tkwiła w niej delikatność, kruchość. Pomyślałam wtedy, że chciałabym by moja muzyka była właśnie taka. Dziś Wayne Shorter skończy 88 lat. 

Landmarks

Miłośnicy zespołu Fellowship Band mają ciężkie życie. Założony przez Brina Blade’a zespół jak do tej pory nagrał cztery płyty, a od czas jego powstania upłynęło już 16 lat. Oczywiście Brian jest bardzo zajętym muzykiem. Pochłania go praca z Waynem Shorterem, aktywność sidemana, tak więc siłą rzeczy Fellowship Band bywa, że musi czekać.

Without A Net

Wayne Shorter wydał po ośmioletniej przerwie nowy album. Właściwie dla przytłaczającej większości fanów jazzu taka informacja zupełnie wystarczy by zamiast dalej czytać dowolną recenzję, po prostu udać się do sklepu by na własnej skórze - bo muzykę kwartetu Shortera odbiera się nie tylko uszami - doświadczyć kolejnego fragmentu muzycznego kosmosu tego, jak powiedział o nim kiedyś John Pattitucci: najsympatyczniejszego geniusza jakiego kiedykolwiek poznasz.

Travelogue

Zagorzali fani Joni Mitchell nie będą zadowoleni biorąc w ręce ten krążek słynnej pieśniarki. Nie będą zadowoleni, ponieważ ich ulubienica tak daleko odeszła od swej muzycznej codzienności, czyli: małych składów, leniwie toczących się piosenek zaaranżowanych na gitarę, bas oraz perkusję, w których głównie eksponowanym komponentem jest głos artystki i tekst.

O czym marzą wielcy jazzmani

O czym marzą jazzmani? O sławie? Niektórzy z pewnością tak, zwłaszcza Ci, którzy nie mogą jej doznać. O  karierze? Bez wątpienia większość! Dobrych stawkach za koncerty? Chyba wszyscy, podobnie zresztą jak o godnym życiu, na które wydatnie wpływa poczucie docenienia, świadomość bycia ważnym dla fanów, ale i dla rynku w ogóle, który mimo, że jawi się jako twór dziwny i amorficzny, to jest wszech ich kluczowym żywicielem.

Still Dreaming - Joshua Redman wciąż marzy

Pamiętacie formację Old And New Dreams? Na pewno, przecież nagrywali m.in. dla ECM, a o ECM nie wypada nie pamiętać. To nic, że nie był to jedyny label, dla którego wydawali, to nic, że zdarzyły im się nagrania dla swego czasu równie ważnej, jeśli nie ważniejszej, włoskiej oficyny Black Saint. Dla kogokolwiek by nie nagrywali byli wielkim zespołem przełomu lat 70. i 80. Wywodzącym się wprost z idei wielkiego kwartetu Ornette’a Colemana, złożonym w połowie z muzyków legendarnego bandu.

Strony