Puszczam jeden utwór, na który w danym momencie mam ochotę, po chwili słyszę drugi, ale już nie z tego samego albumu. Po prostu kolejny z popularnych utworów danego wykonawcy. Nie przełączam, bo przecież lubię ten kawałek. Po chwili zmienia się artysta, a po godzinie – gatunek. De facto, tracę kontrolę nad tym, czego słucham a playlista powoli oddala się od moich preferencji. Nie wierzysz? Daj aplikacji godzinę.
- Przyjacielu, kiedy ostatnio słuchałeś muzyki z płyty?