Gary Guthman - blask orkiestrowej trąbki!

Autor: 
Maciej Karłowski
Autor zdjęcia: 
Krzysztof Machowina

Wieczór 13 sierpnia podczas Warszawskiego festiwali Jazz Na Starówce należał do trębacza Gary’ego Guthmana. Polskim słuchaczom muzyk ten będzie pewnie lepiej znany z udziału w nagraniach ścieżki dźwiękowej do cenionego i nagradzanego filmu Borysa Lankosza „Rewers”. Towarzyszył wówczas zespołowi Włodka Pawlika, który zresztą jest autorem muzyki do tego filmu. Mało kto jak sądzę zdawał sobie sprawę, że Guthman prowadzi bardzo ożywione życie estradowe i ma na swoim koncie występy z orkiestrami symfonicznymi oraz jazzowymi bigbandami. Sporo uczy, a jako sideman wspierał  brzmieniem swojej trąbki słynnych liderów od Tonny’ego Benetta, Arethę Franklin, Dionne Warwick przez Toma Jonesa, Burtha Bacharacha na Palu Ance i Bee Gees skończywszy. Choć gra dużo, to nagrał nie wiele płyt pod własnym nazwiskiem. Na jego internetowej stronie widnieją zaledwie cztery. Można też podejrzewać nie prowadzi własnych zespołów. Ale po co mu takowe skoro w sferze muzycznych zainteresowań Guthmana raczej nie leży poszukiwanie własnej artystycznej przestrzeni.

Guthman to wyśmienity trębacz. Znakomity technik. Co więcej, w moim odczuciu rasowy trębacz orkiestrowy. Dowodem na to jest nie tylko jego biografia, ale także i warszawski koncert. Mocne brzmienie, jasny ton, nienaganna intonacja sprawiają, że słuchanie jego gry wywołuje zadowolenie. Podsyca je estradowa swoboda, staranny strój i prowadzona w języku polskim i angielskim konferansjerka. Na startomiejskim rynku towarzyszyli mu polscy muzycy. Nazwiska mówią same za siebie Filip Wojciechowski – fortepian, Paweł Pańta – kontrabas i gitara basowa oraz Cezary Konrad perkusja. Wszystko więc było na swoim miejscu.

Guthman w swojej muzyce prezentuje w moim odczuciu żywe ucieleśnienie sformułowania, że artystą zazwyczaj bywa się kilka razy w życiu, przez resztę czasu jest się rzemieślnikiem. Od jakości tego rzemiosła wiele zależy i jest ono niezbędną podstawą dalszych działań twórczych, nie gwarantuje ono jednak zawsze artystycznych przeżyć mogących zawirować emocjami słuchaczy. Jeśli więc koś nastawiał się na zaskakujące doznania artystyczne to mógł przeżyć zawód, ale jeśli umie i chce docenić profesjonalizm koncert ten mógł bardzo przypaść do gustu.