At L'improviste
W europejskim jazzie, a francuskim szczególnie Henri Texier to postać bardzo ważna. Jako młody muzyk grywał z plejadą amerykańskich gwiazd z Erikiem Dolphym, Budem Powellem, Johnny Griffinem i Philem Woodsem na czele. Razem z takimi twórcami jak Michel Portal, Francois Janeau, Benard Lubat, Louis Sclavis czy Jean Luc Ponty budował to czym jest dzisiejsza jazzowa scena francuska. A to potęga, której nie jesteśmy chyba zbytnio świadomi. Działa na niej od pięciu dekad. W perspektywie europejskiej jest gwiazdą. W Polsce był bodaj tylko raz, podczas Warsaw Summer Jazz Days i jakoś widać nie zanosi się, żeby inni organizatorzy kwapili się w zaproszeniem go na nasze estrady.
W Polsce zalicza się do grona twórców, którzy zasługują na zdecydowanie większe uznanie niż to, którym się cieszy, ale pomimo to dosłużył się niewielkiego grona wiernych miłośników. Był czas kiedy nawet można było jego płyty spotykać na sklepowych półkach. Teraz sytuacja jest zupełnie inna, ale też bardzo dla nas charakterystyczna. Udajemy, że Henriego Texiera nie ma w ogóle i nie ma też jednej z najważniejszych francuskich oficyn wydawniczych Label Bleu. A Henri Texier jest i ma się bardzo dobrze, czego dowód był choćby w ubiegłorocznym programie Jazz Festival Saalfelden. Tam Texier wystąpił ze swoim nowym zespołem zwanym Hope Quartet, w skład którego wchodzą syn Sebastian – grający na saksofonie altowym i klarnecie, Louis Moutin na perkusji oraz wyborny saksofonista barytonowy Francois Corneloup. Z tą grupą zawitał nie tylko do Saalfelden, ale także do zacumowanej nad Sekwaną w Paryżu barki-klubu „L’Improviste”, gdzie napisany dla zespołu repertuar nie tylko zagrał, ale także zarejestrował, by potem wydać go na płycie CD będącej w jego karierze grubo ponad dwudziestym krążkiem sygnowanym własnym nazwiskiem. I to jest kolejny dowód na znakomitość dyspozycji francuskiego mistrza.
Co więcej „At L’improviste” to jedna z niewielu płyt w ostatnich dwóch dekadach w dorobku Texiera będąca albumem koncertowym. Jest ona również płytą ukazującą texierowski kwartet w nieco innej akustycznej perspektywie. Wszyscy, którzy przyzwyczaili się do niegnanej realizacji studyjnej i starannego, wypieszczonego w nagraniowym studio brzmienia, tutaj mogę poczuć się cokolwiek zdezorientowani. Nie mniej i bez upiększeń, retuszy, ale za to w drapiącej odrobinę uszy akustycznej aurze kwartet francuskiego kontrabasisty i kompozytora sprawdza się znakomicie. Ta aura szczególnie dobrze służy saksofonistom. Texier i Corneloup w takim surowym ujęciu przydają muzyce sporo wyrazistości i pazura. A jak muzyka? Pozostawiając sprawy brzmienia na boku jest dokładnie taka, jak to sobie Texier już dawno temu obmyślił. Zdarzenia po prostu dzieją się wokół linii kontrabasu będącego kluczowym dla konstrukcji poszczególnych kompozycji elementem. Z niego wypływają o w jego orbicie funkcjonują. Taka sytuacja sprawia, że soliści mogą sobie dowolnie hasać po własnej wyobraźni i o ile ze swoimi pomysłami mieszczą się w obrębie basowego groove’u i ogólnego charakteru kompozycji. Henri Texier zawsze otaczał się znakomitymi solistami, którym dawał sporo miejsca do gry. Zawsze jednak mając na uwadze, aby byli nie tylko technicznie wybornymi instrumentalistami, ale również, a może przede wszystkim, cechowali się odpowiednio dużą atencją dla melodii. Ta, bowiem z kolei w samym procesie kompozytorskim jest u Texiera elementem arcyważnym.
Nie ma co kryć Texier jest muzykiem, potrafiącym pisać tematy, zapadające w pamięć na długo i których potem nie chce się puszczać w niepamięć. Na tej umiejętności też zbudował moim zdaniem swój styl i co ważne styl tak charakterystyczny, że chyba nie sposób pomylić go z innym. Tę umiejętność Texier ma cały czas i to nic, że jego nowe utwory w tym znakomite "Elvin" i "Song For Paul Motian" nie wydają się nową odsłoną nieznanej dotychczas wrażliwości słynnego, utytułowanego i uznanego twórcy. Powiem więcej czułbym się chyba zawiedziony, gdyby nagle w muzyce Henriego Texiera zaszły jakieś rewolucyjne zmiany. A kiedy widzę na traciliście takie kompozycje jak „Desapercido” to czuję się w pełni usatysfakcjonowany, tym bardziej, że dziś gra ją po raz kolejny doskonale zbudowany zespół uchwycony w znakomitym nagraniu „live”.
1. Ô Elvin, 2. Blues d'eau, 3. La fin du voyage, 4. Desaparecido, 5. Song for Paul Motian, 6. Sacrifice, 7. Roots, 8. S.O.S. Mir
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.