Keep Me Out

Autor: 
Barnaba Siegel
Kana Kurose
Wydawca: 
VEGA Music Entertainment
Dystrybutor: 
VEGA Music Entertainment
Data wydania: 
01.07.2014
Ocena: 
2
Average: 2 (1 vote)
Skład: 
Kana Kurose – Hammond B-3; Kazuhito Michishita – gitara; Mitsuru Sutoh – bas; Kozo Suganuma - perkusja – Hammond B-3; Kazuhito Michishita – gitara; Mitsuru Sutoh – bas; Kozo Suganuma - perkusja

Miłośnicy muzyki (w tym ja) żyją spokojnie, karmieni produkcjami lokalnymi, europejskimi i amerykańskim, a po drugiej stronie globu jest sobie taka Japonia. Miejsce, w którym od kilkudziesięciu lat powstaje przeróżna i przerażająco zaawansowana technicznie muzyka. Jeśli ktoś chce spać spokojnie, niech lepiej nie próbuje zgłębiać tematu, bo to istna studnia bez dna. Ja od miesięcy próbuję przebrnąć przez sam temat jazzrocka z lat 70. nagranego w kraju Kwitnącej Wiśni. A przecież przez te 40 lat wszystko poszło do przodu.

Z tą refleksją łączy się kolejna – po całym globie porozrzucane są małe, często niezauważalne planety zamieszkane przez muzyków-wymiataczy. Jedni potrafią „tylko” zrobić furorę na YouTubie popisując się szybkością przebierania palcami, inni łączą te zahaczającą o magię zdolność z wpasowywaniem się w bardzo konkretną, autorską muzykę. Co prawda w pewnym momencie szczęka przestaje opadać z wrażenia, bo człowiek zbyt dużo się takich rzeczy naogląda, ale ja mimowolnie zawsze nadstawiam szerzej ucho, gdy rozlegają się dźwięki mięsistego, elektro-jazzowego grania.

Akurat dowodzony przez młodą specjalistkę od Hammonda B-3 to nie żadne zawody w przekraczaniu prędkości, ale tę specyficzną atmosferę mocarnego power-jazzu da się wychwycić od razu. Tłusta i gęsta gra basu (z obowiązkowymi partiami klangiem), dynamiczna, rockowa perkusja (z niemniej obowiązkowym, i niepotrzebnym, solo), a na jej tle radosne, niczym nie skrępowane, miękkie jak masło potoki instrumentów solowych – w tym przypadku organów i gitary. I nie jest to niestety absolutnie nowego.

Na planetach wymiataczy czas się zatrzymał – raz w latach 60., raz w 80. i 90. Jest modalne „Nasty Trick”, jest „serowo”-tropikalne „Joyful Samba”, jest i prostackie fusion „Cyber War”. Ale wiecie co? Profesjonalizm to jednak ważna cecha. Dzięki niej tej absolutnie wtórnej płyty (choć zawierającej w większości kompozycje) słucha się po prostu przyjemnie. A o tym, że taki kawiarniano-szkolny, elektryczny jazz wcale nie jest tak łatwo nagrać, przekonałem się niedawno boleśnie, słuchając płyt paru polskich kapel z ostatnich lat. Co prawda ciężko mi powiedzieć coś o stylu Kurose, jej organowy drive brzmi trochę „podręcznikowo”, ale przy tym pachnie wysoką ligą. Reszta sidemanów to wymiatacze-weterani, grający od przeszło 20-30 lat, co razem dało po prostu strawny efekt.

Fanom współczesnego jazzu nie polecę, miłośniicy fusion nie powinni być zawiedzeni.

 

01. Cyber War; 02. Fun Ride; 03. Nasty Trick; 04. Pierrot; 05. Joyful Samba; 06. Rock With You; 07. Oyasumi; 08. Fly; 09. Distance; 10. Cyber War