Miłośnicy muzyki (w tym ja) żyją spokojnie, karmieni produkcjami lokalnymi, europejskimi i amerykańskim, a po drugiej stronie globu jest sobie taka Japonia. Miejsce, w którym od kilkudziesięciu lat powstaje przeróżna i przerażająco zaawansowana technicznie muzyka. Jeśli ktoś chce spać spokojnie, niech lepiej nie próbuje zgłębiać tematu, bo to istna studnia bez dna. Ja od miesięcy próbuję przebrnąć przez sam temat jazzrocka z lat 70. nagranego w kraju Kwitnącej Wiśni. A przecież przez te 40 lat wszystko poszło do przodu.