Emphasis & Flight
„Folkowy jazz osadzony w bluesie”. Tak sam Jimmy Giuffre lubił określać swoją muzykę. Pod tymi skromnymi, wydawałoby się, słowami kryją się jednak rewolucyjne przemiany, których to klasyczne trio, w klasycznych koncertach z 1961 roku, jest doskonałym wyrazem.
Dlaczego klasyczne? Po pierwsze dlatego, że nie ma tutaj perkusji (choć wcześniej Giuffre miał już inne tria m.in. z gitarą oraz kontrabasem). To właśnie dlatego Giuffre porównywany bywa (robi to na przykład Graham Lock) do Cecila Taylora. O ile ten drugi, przez swą współpracę z Sunny Murrayem, dążył w kierunku wypracowania znacznie mniej obciążonego rytmu niż ten zazwyczaj kojarzony z jazzem, Giuffre zmierzał w podobną stronę, ale bez perkusji.
Oczywiście Taylor w sposób dalece bardziej radykalny uwolnił rytm – faktycznie nie trudno (szczególnie dziś) wyobrazić sobie perkusistę grającego z trio Giuffre’a, który nie naruszałby logiki tej muzyki. Ale ważniejsze są tutaj cele, realizacji którym miały przysłużyć się te zmiany. Rezygnacja z perkusisty daje większą przejrzystość podstawowemu – jak się wydaje – pomysłowi Giuffre’a na jazz: przesunięcia akcentu z następstwa akordów na linearny rozwój melodii (czyżby o to chodziło w określeniu tej muzyki jako folkowej?). A jeśli tak określa się swoje zamiary, trudno o lepszych współpracowników niż Paul Bley i Steve Swallow. Oni doskonale zdają sobie sprawę z tego, że wymaga to ciągłej czujności i pomysłowości. Nie zaś dostarczenia melodii „solidnego oparcia w sekcji rytmicznej”.
Być może tej skromnej muzyki trudno będzie dziś wysłuchać w całości (115 minut). Niemniej warto to zrobić choćby po to, żeby się przekonać, do czego mogły prowadzić niektóre rozwiązania z zakresu instrumentacji, które dziś już wydają się banalne.
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.