The Art of the Perelman-Shipp
Tegoroczna seria siedmiu płyt brazylijskiego saksofonisty Ivo Perelmana i amerykańskiego pianisty Matthew Shippa to z pewnością wydarzenie, które nie pozostawi obojętnym żadnego słuchacza jazzu i muzyki improwizowanej. To także duże wyzwanie, dlatego należy się spodziewać różnych reakcji. Jedni słuchacze zapewne pokręcą głową ze zdziwienia, że artyści w ogóle zdecydowali się na zarejestrowanie tylu wolumenów. No, a poza tym i tak jest czego słuchać, a do tego stos płytowych zaległości stale rośnie, więc szanse na odsłuch całości “The Art of The Perelman-Shipp” topnieją.
Zapewne znajdą się jednak i tacy, którzy z marszu skrytykują pomysł twórców, wszak nie liczy się ilość a jakość - a skoro tak to wiadomo, że słuchać w ogóle nie trzeba. Ale jestem też przekonany, iż nie zabraknie, np. wśród czytelników Jazzarium.pl takich osób, które poświęcą swój cenny czas, żeby wysłuchać, co Perelman i Shipp mają do powiedzenia. I nie będzie im przeszkadzać, że poszczególne wolumeny nie zostały zapakowane jak to zazwyczaj bywa do jednego boxa.
Przyznać muszę, że sam miałem mieszane uczucia co do sensu wydawania aż siedmiu płyt przez Perelmana oraz Shippa i to mimo, że obu wysoko cenię jako instrumentalistów i twórców. Moje wątpliwości podyktowane były jednak tym, że panowie nie raz już mieli okazję ze sobą współpracować, a ich wspólne wydawnictwa ukazywały się, m.in. w barwach zacnej wytwórni Leo Records, która wypuściła na światło dzienne “The Art of the Perelman-Shipp”. Dodatkowo Ivo Perelman już w zeszłym roku zaserwował słuchaczom morderczą serię wydawnictw “The Art Of The Improv Trio”. Sześć wolumenów to również było nie lada wyzwanie dla słuchacza. Wśród zaproszonych muzyków znaleźli się, m.in. gitarzysta Joe Morris, perkusista Gerald Cleaver, skrzypek Mat Maneri, czy… Matthew Shipp.
Czasu na to, żeby ochłonąć po improv trio nie było wiele. Ivo Perelmanowi to jednak nie przeszkodziło w tym, by z powodzeniem kontynuować serię płyt, której istotą jest zaprezentowanie szerokiej palety barw jazzowej improwizacji. Razem z Matthew Shippem i innymi muzykami, których możemy usłyszeć w różnych odsłonach “The Art of the Perelman-Shipp”, czyni to z dużym powodzeniem i co może być zaskoczeniem szczególnie dla tych, którzy wątpią w sens tej serii, nie zalicza praktycznie żadnego potknięcia.
Poziom artystyczny poszczególnych wolumenów jest naprawdę wysoki i trudno pokusić się o wyróżnienie którejś z części. Każda z nich różni się pod względem personalnym - panowie występują w triach, kwartetach, a przedostatni, być może nawet kluczowy rozdział serii to popis duetu Shipp-Parker. Ale dobre wrażenie robi już zresztą pierwsza odsłona zatytułowana “Titan”. Perelmanowi i Shippowi towarzyszy na niej kontrabasista William Parker, który pojawia się także na vol. 3. “Pandora” to jednak jazzowa improwizacja w kwartecie, a nie w trio. Skład na niej uzupełnia perkusista Whit Dickey, który doskonale rozumie się z Perelmanem, Shippem i Parkerem.
Pozostałe płyty z serii nie ustępują zresztą “Titan”, “Pandora”, czy “Saturn”. Duża w tym zasługa kontrabasisty Michaela Bisio (słuchamy go na “Hyperion” i “Rhea”), perkusisty Bobby’ego Kappa (tworzy trio z Perelmanem i Shippem na “Tarvos”) i perkusisty Andrew Cyrille’a, który pojawia się w finałowym “Dione”. Co ciekawe, każdy z tych albumów dobrze funkcjonuje jako osobne wydawnictwo, ale też wpisuje się w cykl improwizacji, których centralnymi postaciami pozostają Ivo Perelman i Mathew Shipp.
1. Titan; 2. Tarvos; 3. Pandora; 4. Hyperion; 5. Rhea; 6. Saturn; 7. Dione
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.