Odeszła jedna z ikon jazzowego dziennikarstwa. Choć to chyba nie najlepsze słowo. Po prostu rozmawiała z muzykami. Przez 45 lat jej radiowej kariery gościł u niej każdy liczący się artysta jazzu. Chociaż już na starcie powinno jej się nie udać. Była kobietą, była biała i była Angielką.
Ale była też pianistką. W czasie wojny grała koncerty dla żołnierzy. Po koncertach jamowała z muzykami z wojskowych orkiestr. Tak właśnie poznała swego męża - amerykańskiego korncistę Jimmy’ego McPartlanda. To dla niego urodzona w Slough w hrabstwie Berkshire w Anglii Margaret Marian Turner wyjechała do USA.
Z miejsca postanowiła poznać Mary Lou Williams - jedną z garstki kobiet w świecie bebopu. Zaprzyjaźniły się. McPartland grała koncerty. Wkrótce poznała całą resztę jazzowego undergroundu - Theloniousa Monka, Duke’a Ellingtona czy Pee Wee Russella. Kiedy wybuchł boom rock’n’rolla Marian zajęła się pracą naukową - wykładała w college’u a wkrótce potem zaczęła prowadzić audycje muzyczne w jednej z nowojorskich rozgłośni.
W kwietniu 1979 roku na falach ETV Radio wystartowała audycja Piano Jazz. Jej pierwszym gościem był legendarny amerykański muzyk i animator jazzu - Billy Taylor. Piano Jazz stała się dziełem życia Marian McPartland.
Z rozmową jest jak z jazzem - mówiła McParland - tak łatwo jest ją nawiązać i nie masz pojęcia dokąd cię zaprowadzi. Wszystko opiera się na improwizacji.
Jak napisał na swej stronie serwis NPR, za pośrednictwem którego można słuchać audycji Piano Jazz: Jej audycja nie była a niej, ale o muzykach i fanach i o wspólnym, kolektywnym odkrywaniu jazzu. Przez przeszło 40 lat co tydzień przypominała słuchaczom, że w jazzie zawsze jesteśmy razem.