Choć trudno nam uwierzyć w to, że artysta formatu Matthew Shippa może naprawdę przestać wydawać płyty, nie sposób jego deklaracji zignorować: Jestem wyczerpany i nie wiem co będę teraz robił. Mogę przestać nagrywać [płyty]. To cykl, z którego staram się wyrwać, a za razem nie potrafię sobie tego odmówić, bo to kocham. Mam poczucie, że udało mi się powiedzieć [w muzyce] coś nowego i że wciąż się rozwijam. Jednak gdy patrzę na atmosferę jaka otacza dziś nagrywaną muzykę, zaczynam wątpić w zdolność do przeżycia jako artysta. […] Czy powinienem wciąż wprowadzać na rynek nowe produkty? Chciałbym dalej się rozwijać, jednak jeśli ktoś chciałby uczestniczyć w tym procesie, będzie musiał przyjść i posłuchać mnie na żywo - deklaruje pianista w rozmowie ze Stevem Holtje na łamach Wondering Sound.
Wywiad ten towarzyszy… premierze nowej płyty artysty „I’ve Been To Many Places”, która ukazała się właśnie nakładem Thirsty Ear.
Praca w studio to dla mnie prawdziwa rozkosz. Kocham to, jednak mogę przestać kiedy tylko zechcę. Choć kocham ten proces, nie jestem od niego uzależniony. Mam też poczucie, że publiczność, odbiorcy muzyki nie dość szanują dziś proces nagrywania płyty. Być może powinienem na jakiś czas wyjść z tego produkcyjnego kręgu.