Max Roach

Mój przyjaciel Clifford

Clifforda Browna przedstawił mi mój bliski przyjaciel, Julio Cortazar. To za sprawą argentyńskiego prozaika po raz pierwszy przyszło mi uścisnąć dłoń młodego trębacza. Polubiliśmy się od pierwszych wymienionych zdań – doskonale pamiętam, było to „I Don't Stand A Ghost Of a Chance With You”, takich pierwszych spotkań się nie zapomina. Poza tym, byliśmy rówieśnikami więc wspólny język był łatwy do znalezienia.

Odean Pope - baptysta z saksofonem

Odeanem Popem zachwycało się wielu muzyków, nie tylko zresztą tych, którzy mogli się pochwalić proweniencją jazzową. Jak wieść gminna niesie, podobno sam Ornette Coleman płakał ze szczęścia, gdy usłyszał “Locked & Loaded: Live At The Blue Note”, która uchwyciła jeden z kluczowych momentów w artystycznym życiu Pope’a z połowy grudnia 2004 roku.

Abbey Lincoln – dziś nikt już tak nie śpiewa

Jedna z największych div jazzowych epoki, która nieodwracalnie przeminęła. Ciepły, przeszywający głos, mądre interpretacje i swingująca dusza to cechy dzięki którym Abbey Lincoln jako jedyna uznawana jest za artystkę godnie kontynuującą dorobek wokalny niezapomnianej Billie Holiday. Niestety gwiazda Abbey Lincoln zgasła 14 lat temu. Artystka nie pozostawiła po sobie żadnej jazzowej następczyni. Dziś nikt już tak nie śpiewa.

Anthony Braxton - epopeja niezakończona. Tezy do rozwinięcia - w 79 urodziny o wielkim kreatorze pisze Andrzej Nowak

Wielki, niepokorny, kontrowersyjny intelektualista. Wybitny improwizator, wirtuoz, kompozytor, wizjoner i szachista. Anthony Braxton dziś kończy 73 lat. Jest niezwykle aktywny, zadziwiająco twórczy, działa już daleko już poza idiomem jazzowym. Można śmiało poweidzieć, że opracował swoją muzyke, w któej jazz, muzyka współczesna, indiańska, marszowa i wiele innych, jak to zwykł mówić muzyk się mieści.

Booker Little - dziś 86 urodziny wielkiego trębacza

Trudno jest napisać coś o Bookerze Little. Był jednym z najważniejszych trębaczy jazzowych ery post-brownowskiej – jednym z pierwszych, którzy tak wyraźnie wyodrębnili swój własny styl od panującego wzoru jaki ustalił Clifford Brown. Booker miał wszystko – melancholijne brzmienie, wyobraźnię i wyrazistość idealną do grania be-bopu, siłę do swingu. Miał też 23 lata i bardzo chore nerki. W przypadku Bookera Little łatwiej byłoby pisać o „co mogłoby być” niż „co było”. Ponieważ tego, co było, starczyło jedynie na 23 lata życia.

Billy Harper - Czarny Święty

Jest sierpień 2004 roku. Szczecin. Katedra św. Jakuba. W przestrzeni świątyni stają członkowie Chór Akademickiego im. Prof. Jana Szyrockiego Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego w Szczecinie. Już nie pod przewodnictwem założyciela, który zmarł rok wcześniej, w kwietniu, ale za to pod batutą natępcy dr. Richarda Zielińskiego, znanego i cenionego amerykańskiego dyrygenta, szefa zespołów wokalnych i edukatora. Za chwilę na scenie pojawi się artysta z zupełnie innej bajki, z innego kraju i w ogóle z innej przestrzenie kultury.

Max Roach - człowiek bez przeszłości

W połowie lat czterdziestych, w nowojorskim klubie Roost odbyło się bebopowe jam session, którego najjaśniejszym punktem był muzyczny dialog perkusji i saksofonu. To Max Roach i Lee Konitz dyskutowali. Co niezwykłe w tej sytuacji, działo się to w czasach, gdy perkusistom rzadko udzielano głosu. Ale z Roachem było inaczej, on sam zabierał głos i nie pytał nikogo o pozwolenie.

The Complete Birth of the Cool nowe winylowe wydanie już w maju

Jest nieskończenie wiele znakomitych płyt, całkiem sporo wyspaniałych i nie mało wybitnych. Są jednak także albumy o znaczeniu fundamentalnym dla wizerunku jazzu na przestrzeni jego ponad 100 letniej historii. Do takich należy Davisowski The Birth Of The Cool.

Historia jazzu od… garów - Drummers Suite - nowy album Dana Weissa

2 lata temu wychwalaliśmy płytę Dana Weissa „Fourteen” - koncepcyjny album napisany na 14-osobową orkiestrę złożoną z najciekawszych muzycznych osobowości improwizowanego Nowego Jorku. Oto nadszedł czas na ciąg dalszy. 2 lata minęły i zespół powiększył się o 2 osoby, stąd nad tytułem perkusista nie musiał się głowić. Oto „Sixteen”.

Friendship

Każdy miłośnik jazzu ma swój własny panteon zapełniony niepowtarzalnym zestawem gwiazd (choć na pewno niektóre nazwiska pojawiają się częściej niż inne). W moim prywatnym, subiektywnym do przesady Klubie Największych Max Roach ma swoje stałe, z dawna zasiedziałe miejsce. Czy to ze względu na granie z Charlie Parkerem, czy współpracę z Milesem Davisem, czy niebiański kwintet z nieodżałowanej pamięci Cliffordem Brownem – nie umiałbym jednoznacznie powiedzieć.