Dominik Strycharski - wyjść poza swoją comfort zone - wywiadu cześć druga

Autor: 
Maciej Karłowski

Spodziewam się, to też część Twojego języka muzycznego. Czym natomiast jest twój dziennik muzyczny?

Dziennik muzyczny to taki projekt - matka. Trwa od 1 kwietnia 2015. W pewnym sensie to jest poruszanie się po swoim muzycznym mózgu i badanie go. Jestem właściwie na początku tej drogi. Tak czuję. W założeniu, przez minimum rok, na każdy dzień przygotowuję utwór. Dowolny, co oznacza codzienne podejmowanie od nowa decyzji - co robić? To, samo w sobie jest totalne. Codzienne zaczynanie prawie od zera i codzienne wypuszczanie gotowego "produktu" w świat. Proces jest bardzo ekscytujący i na pewno bardzo wymagający. Wymaga żelazna konsekwencja. Przyznaję, że to w pewnym sensie najbardziej ekscytująca mnie idea w ostatnich latach. Bo jest w niej jakaś nieskończoność, ale też betonowa regularność. No i możliwość prawdziwego otwarcia się na świat dźwięku w ogóle, bo ten projekt zawiera też w sobie próby field recordingu. Tak naprawdę zmuszam się niejako do rozszerzenia swojego języka i percepcji, co jest trudnym zadaniem - wyjść poza swoją comfort zone.

To też codzienna gimnastyka mózgu.

Czy też umysłu. Do tego dochodzą kooperacje z innymi. Swoisty kosmos.

Wejrzenie w głąb siebie z jednej strony, z drugiej przyzwolenie, żeby w Twoje codzienne działania wgląd miał świat. z jednej strony wyjście poza sferę komfortu z drugiej publiczna wiwisekcja

Jakkolwiek patetycznie by to nie brzmiało, to prawda. Natychmiastowa publikacja oznacza natychmiastowe zderzenie i z własną, i innych oceną. Gdybym tego nie publikował mógłbym zwlekać, mógłbym w nieskończoność poprawiać. A nie o to tu chodzi.

A o co chodzi? To pierwsze pytanie. Drugie, temat nieustannego poprawiania powraca w naszej rozmowie co jakiś czas. Czy uleganie pokusie poprawiania nieustannego jawi ci się jako jakiś problem?.

Nie mam problemu z poprawianiem. I jest niezbędne w wielu przypadkach. Ale Music Diary jest trochę jak pracownia prototypów. To miejsce pracy nad efektywnością. Z założenia żeby dostarczać jeden utwór dziennie, nie chcę siedzieć nad każdym w nieskończoność. Pracując efektywnie poruszam się do przodu, testuję granice takiej formy.

Skąd ten pomysł na dziennik?

Z powodów, o których pisałem wcześniej - eksperyment totalny i długofalowy, bez granic, ale przede wszystkim po to, by zrealizować wszystkie pomysły, na które nie mam miejsca w innych projektach. A teraz nie mam wymówki - mam przestrzeń na to żeby nie zdychały w oczekiwaniu na swój moment. Poza tym to są zazwyczaj mikro formy, które mnie zawsze pociągały. Umiejętność urzeczywistniania własnych wizji jest dla mnie pociągająca. Przepraszam za patetyczne sformułowania. Mam nadzieję że treść się przedostaje.

Przedostaje się, bądź spokojny. Masz plan powrócenia do dziennika po np. roku i dokonania jakiegoś resume, skorzystania z zapisanych w nim treści?

Na razie minęło pięć miesięcy, przede mną jeszcze osiem. Chcę to obserwować, co to robi ze mną i czy ma jakikolwiek wpływ na rzeczywistość. Czy ta sytuacja przyniesie mi jakieś możliwości. Kwestia absolutnie otwarta. Na razie więc nie wiem i nie chcę wiedzieć.

A co wiesz i co możesz ujawnić naszym czytelnikom o płycie inspirowanej polską muzyką ludową?

Płyta wyjdzie w Fortune. Jest to muzyka oparta o muzykę kaszubską, co było dla mnie, dla nas, dość dużym wyzwaniem. Jest to dość odważna interpretacja tych korzeni, z jednej strony bardzo odległa bo dotykająca zupełnie innych kultur, z drugiej mam wrażenie, że zachowaliśmy coś z ducha tych archiwalnych nagrań, z których korzystaliśmy. Skład, który zebrałem jest bardzo ciekawy, ale to akurat chciałbym na razie utrzymać w tajemnicy. Jest to zdecydowanie fascynujący i bardzo oryginalny projekt.

Z jakich archiwów korzystałeś? A też i skąd próba mierzenia się z muzyką ludową. To muzyka bliska Twojemu sercu?

Archiwa zostały mi polecone przez Ola Walickiego a dostałem je od Jaromira Szroedera. Muzyka kaszubska była mi praktycznie wcześniej nieznana. Ale polska muzyka ludowa ma w sobie wiele fascynujących zjawisk, choć teoretycznie jest dość przaśna, to jednak przyciąga mnie do siebie. To że akurat kaszubska wynikło po części ze struktury wydawniczej Fortune, inne regiony była już poniekąd zarezerwowane.

Zarezerwowane?

Była cała struktura wydawania różnych projektów inspirowanych polską muzyką ludową. I pewnie dalej jest. Doszedłem do projektu dość późno stąd mniejszy wybór.

Czyli będzie to część większego przedsięwzięcia wydawniczego.

Zdecydowanie tak, według moich informacji.

Co w trakcie pracy z tą muzyką był dla Ciebie najbardziej przyciągające?

Chciałem przekonstruować źródłowe utwory tak żeby były nowoczesne a zarazem jakoś organicznie mocno połączone z tą przeszłością. Ostatecznie nie ja ocenię czy się udało, ale moim zdaniem tak. Bo jest tam surowość, ale też jakieś wykoncypowanie. Jak wspomniałem, zespół miałem znakomity i to było również mega inspirujące. To jak muzycy realizują moje pomysły niejako z automatu, a jednocześnie dodając masę własnej muzyki, to chyba to!

Zespół mogłeś dobrać sam czy także był częścią większego planu?

Zespół był moim pomysłem.

Wspominałeś, że muzyka kaszubska nie była Ci wcześniej znana. Obawiam się, że muzyka ludowa w ogóle nie jest nam szczególnie dobrze znana, choć pewnie ta sytuacja zmieniła się w ostatnich latach. Jak sądzisz czy przedsięwzięcia nią inspirowane to dobry sposób, aby uświadomić nam nasze korzenie?

Nie wiem do końca co tak naprawdę inspiruje ludzi. Wydaje mi się, że projekty inspirowane tą muzyką zdecydowanie pomagają. Moim zdaniem gdyby jakaś wytwórnia zajęła się kompleksowym wydaniem archiwalnych nagrań polskiej muzyki i udostępnieniem ich szerzej to, to miałoby jakiś większy wpływ na naszą ogólną świadomość polskiej muzyki. Festiwale też robią dobrą robotę.

Napisałeś, że festiwale robią też dobrą robotę? Jakie festiwale i na czym Twoim zdaniem ta dobra robota polega?

Takie festiwale jak Wszystkie Mazurki Świata pokazują polską i nie tylko polską muzykę źródłową w formie zasadniczej, nie przetworzonej, nie estetyzowanej, unowocześnionej i nie poddanej zabiegom ułatwiającym odbiór. I to jest tendencja ostatnich lat dopiero. Kiedyś znacznie bardziej uznawane były różne formy wygładzania tej muzyki, dodawanie jakiejś współczesnej, elektrycznej tkanki, która tworzyła tą muzykę bardziej "znośną". I nie jestem żadnym przeciwnikiem takich mariaży, ale muzyka w źródłowej formie jest często o wiele ciekawsza.

A co polska muzyka ludowa oznacza dla Ciebie?

Jest ciekawa i unikalna, i wbrew pozorom dość różnorodna. Przez instrument na którym gram jest mi bliższa, choć tak naprawdę nie jestem z nią związany bardziej niż z innymi rodzajami muzyki, a na pewno mniej niż z kilkoma, z którymi się bardziej utożsamiam. Ta polska muzyka bywa po prostu piękna, i dość surowa w formie. I to jest interesujące. Historyczny aspekt czyli to, co ona oznacza dla historii Polaków jest też istotne, ale jednak drugorzędne. Zresztą, jak wspomnieliśmy, ta muzyka nie jest aż tak wyraziście wpisana w naszą kulturę.

Nie jest wpisana w naszą kulturę. Czy ten fakt w jakiś sposób Twoim zdaniem wpływa na nasz sposób postrzegania kultury, naszą wrażliwość na kulturę, sposoby identyfikacji poprze kulturę?

Chyba trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. Nie wydaje mi się żeby polska wrażliwość na kulturę była przez to stępiona. Za to odpowiada raczej model kultury w mainstreamowych mediach albo raczej jej brak tamże. Uważam, że Polacy raz dotknięci kulturą jednak się otwierają na nią. Wydaje mi się też, że duże przywiązanie do własnej kultury może też zamykać wrażliwość na inne rzeczy.

To prawda, ale może też stanowić mocne oparcie, które pozwoli spoglądać na otaczający świat bez obawy o własną identyfikację.

Być może tak, ale z tym oparciem różnie bywa. Na brak oparcia wewnętrznego i tak się niewiele poradzi. Ja akurat wolę sam wybierać to co mnie niesie. Nie lubię rzeczy narzuconych z góry.

Świadomość swoich korzeni, trudno nazwać tkwieniem w czymś narzuconym z góry, ale jak rozumiem Twoją intencją było raczej zwrócenie uwagi, że opowiadasz się za pełną wolnością w sposobie, w jaki chciałbyś kształtować siebie jako artystę i jako człowieka.

Świadomość własnych korzeni to dla mnie bardzo umowna sprawa. Każdy nawet "świadomy" korzeni człowiek jednak wybiera z tego oceanu coś własnego, innego. Nie mamy szans by odnieść się do WSZYSTKICH naszych korzeni, dlatego następuje jakaś wybiórczość, w związku z tym tak, wolę sam wybierać.

Zanim usiedliśmy do rozmowy, wspomniałeś, że masz zamiar podejść do nagrania płyty solo. Mógłbyś zdradzić jakieś szczegóły?

To jest idealny moment żeby zmierzyć się z kompletnie solową, indywidualną wypowiedzią. Plan jest prosty - tylko flety, żadnych elektronicznych transformacji. Myśląc jakiś czas o tym doszedłem do wniosku, że jednak ciekawsze będzie dla mnie zmierzenie się z jakąś twórczością jednego z mistrzów niż nagrywanie własnej muzyki. Być może ten kontekst jest dla mnie ciekawszy, bo przecież interpretacja będzie moja... Tak naprawdę najbardziej oczywistym dla mnie wyborem jest Eric Dolphy - jego koncepcja jest mi najbliższa jeśli patrzymy w przeszłość. Dopełnię to przynajmniej jednym utworem innego nieżyjącego mistrza, któremu zawdzięczam co najmniej tyle samo co Dolpy’emu, a który jest też wielkim dłużnikiem Dolphy'ego - Thomasa Chapina.

Przyznałeś się właśnie do inspiracji muzykami, którzy nawet wśród ludzi lubiących jazz są na dalekim marginesie zainteresowań. Masz świadomość, że stawia Cię to w pozycji kompletnego outsidera albo nawet wręcz dziwaka?

Być może w Polsce tak. Nie wydaje mi się jednak żeby zainteresowanie Dolphym było aż tak dziwaczne? Zawsze mogę to nadrobić jakąś płytą z muzyką Johna Coltrane'a J

No to jakiś krok w stronę oddziwaczenia Twojej osoby. Najlepiej jednak żebyś wplótł w całość trochę Milesa Davisa albo coś z Herbiego Hancocka, ten ostatnio stał się celebrytą.

Nie chcę postrzegać siebie jako osoby zdziwaczonej. Wydaje mi się że Dolphy nie jest jednak żadnym marginesem w historii jazzu i muzyki improwizowanej. Choć na pewno wiele jeszcze jest do zrobienia w kwestii szerszej świadomości historii tej muzyki, ale sam Dolphy współpracował z rzeczonym Coltranem, co też pokazuje horyzont obu Panów.

Jak już wspomniałem płyta kaszubska. Oczywiście kolejne spektakle. Jako kompozytor nie spoczywam na laurach. Kontynuacja Music Diary. W przyszłym roku porywam się na projekt operowy, nad którym powoli zacząłem pracę. Zrobię też wszystko żeby Myriad Duo i Prophetic Fall zagrały trochę koncertów, energia tych składów na żywo jest niesamowita.

To chyba tyle, wydaje mi się że to dość sporo rzeczy do zrobienia. I bardzo bym chciał wypełnić te plany w 100 procentach.

Projekt operowy, coś więcej powiesz czy top secret?

Mam zbyt mało danych, by się dzielić informacjami na ten temat. Jestem przed rozmowami z kilkoma teatrami na ten temat. To jest coś co jest teraz w fazie koncepcyjnej. To co mogę powiedzieć to, że chcę wykorzystać swoje doświadczenia wokalne i wokalno - elektroniczne z ostatnich kilkunastu lat, oraz użyć tego, czego się nauczyłem komponując muzykę do ponad 70 spektakli teatru dramatycznego i teatru tańca.

To na razie nie będę wypytywał, ale jak będzie coś więcej wiadomo, to uprzejmie doniesiesz, a ja tym czasem życzę Ci z tej 100% procentowej realizacji planów.