Tomasz Stańko New York Quartet w holdzie Wisławie Szymborskiej w Operze Krakowskiej

Autor: 
Mateusz Magierowski
Autor zdjęcia: 
Marta Ignatowicz

Na ten moment czekało z pewnością wielu fanów jazzu w Polsce. Wczorajszego wieczora w Operze Krakowskiej po raz pierwszy w Polsce wybrzmiał program, zarejestrowany na wchodzącej dziś na sklepowe półki dwupłytowym wydawnictwie nowojorskiego kwartetu Tomasza Stańki „Wisława”, zadedykowanym Wisławie Szymborskiej.

Mimo że Stańko pierwsze przymiarki do prezentacji utworów, które nagrane zostały w czerwcu ubiegłego roku podczas nowojorskiej sesji poczynił niemal rok temu podczas wiosennej trasy po Polsce, wczorajszy występ na deskach Opery Krakowskiej był pierwszym w Polsce i jednocześnie drugim na świecie koncertowym wykonaniem zestawu utworów, który ostatecznie znalazł się na dwu płytach, nagranych przez wybitnego trębacza.

Nim na scenę weszli członkowie Tomasz Stańko New York Quartet refleksjami dotyczącymi związków pomiędzy jazzem i poezją podzieliła się Magda Umer. Kończąc swoje krótkie rozważania przytoczyła zasłyszaną od Mai Komorowskiej przy okazji jednej z teatralnych premier sugestię: „módlmy się, żeby nam się podobało!”.

Już po pierwszych akordach kompozycji „Oni” można było być już przekonanym, że podobać się będzie. To była esencja „Stańko’s mood”, rozpiętego pomiędzy balladową liryką a mrocznym, rozedrganym niepokojem. Stańko rozdzierał subtelne tematy chropowatym krzykiem swej trąbki, a intensywne, pełne rosnącego napięcia sytuacje wyciszał w refleksyjnych dialogach z Davidem Virellesem.

Grze młodego pianisty można bez wątpienia poświęcić wiele akapitów, ale roli, jaką odgrywa on w muzyce Tomasza Stańki nie sposób zrozumieć nie usłyszawszy jego wybornych partii solowych. Było w nich  wszystko: wpadające w ucho melodie, oszczędna, ale intymna refleksyjność oraz improwizacyjna swoboda. Virelles wraz z kontrabasistą Thomasem Morganem i zasiadającym za zestawem perkusyjnym Geraldem Cleaverem wnieśli do muzyki Stańki powiew świeżości, jednocześnie znakomicie oddając charakterystyczny klimat jego muzyki. Niejednokrotnie na twarzy lidera widać było nieskrywany uśmiech satysfakcji z gry swojego zespołu.

Opuszczałem salę koncertową Opery Krakowskiej z takim samym wyrazem twarzy.  Znajdujący się w najwyższej formie Tomasz Stańko z nowym, świetnym bandem. Czegóż chcieć więcej?