Trio Exaltation

Autor: 
Piotr Wojdat
Marty Ehrlich
Wydawca: 
Clean Feed Records
Data wydania: 
11.05.2018
Ocena: 
4
Average: 4 (1 vote)
Skład: 
Marty Ehrlich - Alto Saxophone [Alto Sax], Clarinet, Bass Clarinet, Flute [Wooden Flutes] John Hebert - Bass Nasheet Waits - Drums

Anthony Braxton, Julius Hemphill, John Zorn, John Lindberg, Craig Taborn, Marc Ribot… długa jest lista muzyków z najwyższej jazzowej półki, z którymi nie mniej ważny dla rozwoju tego gatunku Marty Ehrlich miał okazję na przestrzeni lat współpracować. Być może ciężko tak w kilku zdaniach podsumować dotychczasowe dokonania amerykańskiego artysty, ale jednak można zauważyć, że szczególnie upodobał sobie małe i średnie składy. Po drodze zdarzyły się jednak i większe, jak np. The New York Composers Orchestra czy Large Ensemble sygnowany imieniem i nazwiskiem tego wszechstronnego instrumentalisty.

“Exaltation” to album wydany w tym roku przez portugalski Clean Feed. Marty Ehrlich zaprosił tym razem do współpracy kontrabasistę Johna Heberta oraz perkusistę Nasheeta Waitsa. Mamy zatem do czynienia z ciekawym triem i wydawać by się mogło, że jego gra będzie oszczędna i być może nawet pozbawiona fajerwerków. A tymczasem z muzyką zawartą na albumie jest trochę jak z grafiką, która widnieje na okładce “Exaltation” - fascynuje i zwraca uwagę feerią barw w nienachalny sposób. Dzieje się tak od początku, czyli od utworu “Dusk”, będącego nawiązaniem do tytułu i utworu z pierwszej płyty Point Of Departure Sextet Andrew Hilla. Wystąpił na niej zresztą i Marty Ehrlich, więc można powiedzieć, że to nawiązanie ma swoje uzasadnienie. Kolejne utwory są już kompozycjami autorstwa lidera tego tria, z czego dwa z nich to także hołdy: jeden dla Ornette Colemana (“June 11th, 2015”), a drugi dla Pedro Costy z wytwórni Clean Feed (“Senhor P.C”). 

Powrót Marty’ego Ehrlicha po dłuższej przerwie do mniejszych składów należy do tych niezwykle udanych. “Exaltation” dowodzi, że nie trzeba zaprzęgać do współpracy licznego grona instrumentalistów, by stworzyć album z rozmachem. W tym konkretnym przypadku ten rozmach przejawia się w drobnych rzeczach, a nie np. w rozbuchanych aranżacjach. Melodie, improwizacje, motywy przenikają się w naturalny sposób i zachowują balans. Marty Ehrlich sięga po saksofon, czasami po klarnet, a na flecie potrafi zagrać jedną z najbardziej zapamiętywalnych melodii na całym albumie (“Spirit of Jah No. 2”). Czego chcieć więcej? Być może częstszych okazji do spotkań słuchacza z tym amerykańskim multi-instrumentalistą - czego czytelnikom i sobie życzę.

 

1. Dusk; 2. Yes Yes; 3. Senhor P.C.; 4. Dance No. 5; 5. Stone; 6. June 11th, 2015-In Memoriam: Ornette Coleman; 7. Sometimes; 8. The Arc Of The Oar; 9. Spirit Of JAH No.2; 10. Reading The River;