Argonautica
Cytując luźno za opisem zawartym na stronie muzyka, Argonautica to swoiste połączenie aleatorycznej i minimalistycznej estetyki kompozytorskiej, wtłoczonej w idiom wczesnego fussion, gdy określenie jazz/rock było niemile widziane. To także hołd Nate’a dla bohatera lat swej młodości, trębacza Rona Milesa i jego płytyMy Cruel Heart z roku 1996. Miles, trębacz i kornecista, ledwie dekadę starszy od Wooleya, kojarzony jest przez nas właśnie z muzykąfussion, a także z niekoniecznie ambitnymi kolaboracjami z elektroniką, a nawet muzyką taneczną, wszakże z silnym, jazzowym feelingiem. Osoba Rona nie jest tu zatem bogiem na firmamencie, a jedynie postacią, która tak silnie zainspirowała młodego Nate’a do uprawiania muzyki, że z tych oczywistych wspomnień zrodził się argonautyczny koncept. Na potrzeby interesującego nas dziś pomysłu, Nate powołał do służby podwójne trio. Obok siebie i …Rona Milesa na trąbkach, w nagraniu wzięli udział – pianista akustyczny, z doświadczeniem na polu muzyki współczesnej, Cory Smythe, elektryczny klawiszowiec rodem ze sceny avant-rockowej, Jozef Dumoulin, na pianie fendera i elektronice (Wooley gra z nim w takim zwichrowanym w kierunku improwizacji, rock-bandzie o uroczej nazwie Biuro Turystyki Atomowej!) oraz dwaj perkusiści, Rudy Royston i Devin Gray (na półkach przygotowanych na ich dyskografie na razie zalega kurz). Argonautica, określona na wydawnictwie jako kompozycja, została zarejestrowana w nowojorskim Klubie Firehouse 12, w grudniu 2014r. Trwa blisko 43 minuty i jest nieprzerwanym, zwartym ciągiem dźwięków. Trębacze grają w zasadzie w parze i często unisono prowadzą całą muzyczną machinę do przodu. Wooley gra dość prosto i z reguły daruje sobie sonorystyczne skoki w bok. Na ogół operuje czystym dźwiękiem z lekkim pogłosem, który w trakcie trwania utworu zdecydowanie się nasila. Miles czyni podobnie i na tym polu nie liczymy na jakieś szczególne urozmaicenia. Co innego pianiści – Smythe mimo rodowodu new musicpotrafi nieźle pohałasować. Dynamicznie inspiruje pozostałych do improwizacyjnego szaleństwa, pikując w dół lub wznosząc się w bardzo freejazzowej estetyce. Dumoulin, po prawdzie kluczowa postać w tej zabawie, jest doprawdy wszędzie. Pięknie prowadzi typowy dla fussion walking niskich częstotliwości, śmiało też plami przestrzeń udanymi pasażami klawiszy. W kluczowych momentach potrafi być zadziorny, a jego fender lubi przejąć pałeczkę i zarysować kołyszący rytm, wedle którego reszta muzyków biegnie do utraty tchu. Perkusiści robią swoje, trzymają rytm jak trzeba, paskudzą klimat zmyślnymi zakrętasami, gdy sytuacja tego wymaga. Momenty spokojnej narracji, podkreślanej nieskomplikowanym dwugłosem trąbek, z lekką amplifikacją w ważnych dramaturgicznie chwilach, bywają w nieoczywisty sposób komplikowane przez zwarcia i zgrzyty, ciekawe niuanse brzmieniowe, pozytywne dysonanse i bardziej już tradycyjne kontrapunkty. Niespełna trzy kwadransie śmiało trwać mogłyby dłużej.
1. Argonautica
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.