Artykuły

  • Roy Campbell - monster of trumpet.

    Nie był u nas bardzo znanym artystą, ale też gwiazdy free jazzu, zaczęły do nas przyjeżdżać regularnie dopiero ostatnio, a na strony branżowej prasy informacje o ich działaniach i randze ich samych jakoś nie potrafiały się przebić. Nawet informację o śmierci Campbella łatwo było pominąć. Tego samego dnia zmarł Amiri Baraka, a kilka tygodni wcześniej jazzowy świat obiegła informacja o Yusefie Lateefie. Ale Roy Campbell był ważną postacią, dla wielu nawet bardzo ważną. Dla muzyki na pewno.

  • Życie jak rzeka - Sam Rivers w dniu 97 urodzin!

    Starzy mistrzowie odchodzą, taki mamy czas. Wielu z wielkich właśnie dożywa bardzo sędziwego wieku, ale jakoś ciągle mamy nadzieję, że to jeszcze nie teraz, że jeszcze może uda się posłuchać ich najnowszej płyty, a czasem nie gasną także nadzieje, że posłuchamy i obejrzymy ich na żywo. Z Cecilem Taylorem się udało, Sonnym Rollinsem także.  Na kolejny przyjazd Sama Riversa już się nie doczekamy. Ale możemy obchodzić jego urodziny, tym bardziej, że to 96 urodziny.

  • Joelle Leandre - A Woman's Work

    W ostatnich latach można było spotkać w Polsce parokrotnie Jelle Leandre w ramach jesiennych festiwali – krakowskiej Jesieni Jazzowej oraz warszawskiego Ad Libitum. Niedawna rezydencja była okazją do prezentacji publiczności wydawnictwa “A Woman’s Work” - ośmiopłytowego boxu, prezentu on Not Two dla artystki oraz słuchaczy z okazji 40 lecia aktywności scenicznej francuskiej kontrabasistki, z pewną goryczą wspominającą o tym, że w rodzimym kraju trudno było o zainteresowanie rocznicą.
     
  • The Passion of Charlie Parker?

    Charlie Parker – gigant, geniusz, innowator, mistrz saksofonu altowego, twórca tego co przyzwyczailiśmy się nazywać nie tylko be-bopem, ale w ogóle jazzem nowoczesnym. Wśród wielu funkcjonuje cezura dzieląca jazz na ten zanim pojawił się Parker i ten, który pojawił się po nim. Wiemy doskonale, że Bird odszedł przedwcześnie (dwa lata temu obchodziliśmy 60 rocznicę jego śmierci), że pokonały go narkotyki i alkohol, które pokochał znacznie bardziej niż życie i że pośród tego co kochał, muzyka była zdecydowaniu na szczycie podium.

  • Marcin Olak Poczytalny: Upał.

    Mam kłopot z tym felietonem. Mam nawet pomysł. I kilka płyt, które naprawdę fajnie by mi się wkleiły w tekst. I naprawdę mam ochotę napisać, przecież to lubię. Pamiętam, że kiedyś zabawa słowami sprawiała mi przyjemność, to było fajne… ale to jak przez mgłę. Teraz rzeczywistość jakoś mi zobojętniała, straciła znaczenie, kolory, smaki. To na pewno przez ten upał. Paleta kolorów skurczyła się do takiego prześwietlonego czegoś – biały, jaskrawy żółty?

  • Dwa Kwintety Mary Halvorson

    Mary Halvorson to jeden z tych muzyków, na których płyty czekam z zainteresowaniem. Gitarzystka nie bez powodu uznawana jest za jedną z najważniejszych postaci współczesnej sceny improwizowanej: ciekawie gra na gitarze, a do tego pisze intrygującą i niebanalną muzykę. To jeden z tych przypadków, w których krytycy słusznie kogoś chwalą. Aż dziw bierze, że ci sami ludzie którzy zachwycali się Kamasim Washingtonem są w stanie docenić kreatywność Halvorson. Ale to już temat na inną dyskusję...

  • Branford Marsalis - Ivo Pogorelich nie ma tego czegoś....

    Nie ma potrzeby pisać wprowadzenia kiedy rozmówcą jest Branford Marsalis. A ten przyjeżdża do nas całkiem często, ostatnio pojawił się ze swoim kwartetem i Kurtem Ellingiem i choć wydawać by się mogło, że zapytano go już o wszystko, to jednak okazuje się, że nie i że wciąż z jego głowy wyskakują myśli warte zapisania i zapamiętania. Oddajmy głos Branfordowi Marsalisowi i Piotrowi Jagielskiemu.

  • Wayne Shorter!!!!

    Naprawdę zabił mnie płytą Joni Mitchell „Mingus” - mówi znakomity trębacz Dave Douglas. Dla kontrabasistki i wokalistki Esperanzy Spalding przełomowe było nagranie „Native Dancer” - album stworzony wspólnie z Miltonem Nacimiento. Pianistka Gerri Allen tak wspomina jego koncert na Uniwersytecie Harvarda w roku 1970: Muzyka wydawała się tak pełna, jakby grała cała orkiestra, a przy tym tkwiła w niej delikatność, kruchość. Pomyślałam wtedy, że chciałabym by moja muzyka była właśnie taka. Dziś Wayne Shorter skończy 88 lat. 

  • Wayne Shorter - rzeźbiarz, który został muzykiem

    KARUZELA

    Było już dobrze po północy a ja wciąż siedziałem ze słuchawką przyklejoną do ucha w redakcji Polskiej Agencji Prasowej w Warszawie, nerwowo stukając ołówkiem w stary aparat telefoniczny. Miałem umówioną rozmowę z Wayne’em Shorterem, o którym kontrabasista John Patitucci powiedział, że jest „najsympatyczniejszym geniuszem, jakiego kiedykolwiek spotkasz”. Ale na razie nie odbierał. Raz jeszcze zacząłem wybierać długi numer telefonu do Los Angeles.

  • Creed Taylor i jego Impulse!

    O samej muzyce napisano już chyba wszystko, co można było. Sześć pierwszych płyt z katalogu wytwórni Impulse, z roku 1961. to absolutny kanon i nie wyobrażam sobie pisania czy, jeszcze gorzej, oceniania ich. Jak ocenić „Africa/Brass” Coltrane'a, „Out Of The Cool” Gila Evansa czy wspaniałe spotkanie po latach Kaia Winginda i J. J. Johnsona na płycie „The Great Kai & J.J.” To trochę tak, jak oceniać Biblię – jest i tyle.

  • Brad Mehldau - Kunst der Trio

    „Muzyka, która ma w sobie istotną wartość, pozostanie z nami przez całe życie” - powiedział w jednym z wywiadów Brad Mehldau, wielka gwiazda światowej pianistyki. Nie mówił wówczas o swojej muzyce, nie wskazywał palcem na własne płyty, ani nie podtykał nam pod nos swoich nagrań, żebyśmy oby przypadkiem nie przeoczyli ich wspaniałości. Mówił tak w kontekście Igora Strawińskiego, jego dzieł i jego poglądów na muzykę.

  • Rabih Abou-Khalil – mimowolny piewca wielokulturowości

    Obecność we współczesnej muzyce improwizowanej arabskiego instrumentu oud, przodka lutni i gitary, nikogo z obserwujących dzisiejszą światową scenę jazzową z całą pewnością nie dziwi. Od kilku dziesięcioleci bowiem tacy artyści, jak Libańczyk Rabih Abou-Khalil czy Tunezyjczycy Anouar Brahem i Dhafer Youssef konsekwentnie posługują się nim do kreowania autorskich stylistycznych fuzji tradycji Bliskiego Wschodu z jazzem.

  • Dennis Gonzalez - artysta wszechstronny

    Nie ma co ukrywać, lubimy ciepło myśleć o tych muzykach, którzy chętnie podejmują współpracę z naszymi artystami. Szczególną estymą darzymy także tych wykonawców, nawiązujących do polskiej tradycji, w tym konkretnym przypadku tej jazzowej. Jedną z postaci, spełniającą oba warunki naszego uwielbienia, jest amerykański trębacz, Dennis Gonzalez, który od lat mieszka w Dallas w stanie Texas. Tak moglismy pisać o nim do 15 marca 2022. Od tamtej chwili pisać już niestety trzeba w czasie przeszłym.

  • Marcin Olak Poczytalny: Deszcz

    Pada. Nareszcie pada. Krople wody uderzające w okna to taki dźwięk, który jakimś cudem mnie odpręża, choć przecież głośny i poza kontrolą… Zresztą zazwyczaj ta kontrola to tylko złudzenie, w mniejszym czy większym stopniu. Pamiętam ile czasu poświęciłem na pracę nad barwą dźwięku, gitara jest pod tym względem bardzo wymagająca. Artykulacja, znalezienie odpowiednich strun, potem przetworniki, preampy, wzmacniacze… A w końcu się okazało, że i tak w każdej sali to wszystko gra zupełnie inaczej.

Strony