Mulatu Astatke nazywany powszechnie ojcem ethio-jazzu, od wielu lat cieszy się statusem kultowej postaci sceny muzycznej. Niszowa, ale jednak globalna rozpoznawalność jego muzyki wiele zawdzięcza obecności na ścieżce dźwiękowej filmu “Broken Flowers” Ethio-jazz to zupełnie inne brzmienie niż radosne harmonie Południowej Afryki czy energetyczny drive afrobeatu rodem z Nigerii.
Już jutro, 16-go listopada, w Filharmonii Wrocławskiej, w ramach 11. edycji festiwalu Jazztopad wystąpi multiinstrumentalista, aranżer, ojciec chrzestny ethio-jazzuMulatu Astatke & Steps Ahead Band.
Po sukcesie zeszłorocznej, 10. edycji Jazztopadu wrocławski festiwal wkracza w nowe dziesięciolecie ze zdwojoną siłą, jako światowa marka ciesząca się wierną publicznością.
Pierwsze, co przychodzi do głowy każdemu „ortodoksyjnemu” amatorowi jazzu, gdy sięga po płytę Mulatu Astatke, to pytanie, czy płyta jest nawiązaniem i jeśli tak, to w jakim stopniu do albumu Miles’a Davisa i Gila Evansa z roku 1959 „Sketches of Spain”? Otóż, pragnę zapewnić wszystkich, którzy chcą się o tym przekonać, że jest to wyłącznie symboliczna parafraza tytułu Mistrzów, poprzez którą muzyk odnosi się do początków swojej jazzowej formacji i wpływów, jakim się wówczas poddawał.
Od 13 do 23 listopada 2014 roku Wrocław będzie jazzowym epicentrum Polski, Europy i… świata! Podczas tegorocznej edycji ponownie zawitają do Wrocławia artyści świata jazzu, awangardy, muzyki improwizowanej, eksperymentalnej i rodzimej tradycji z różnych zakątków globu.
Premierowe projekty wielkiego Wadady Leo Smitha i Erika Friedlandera, koncerty Mulatu Astatke, norweskiego kwartetu Cortex, francuskiego duetu na harfę elektryczną i gitarę basową Five38 a także prezentacja jazzu z Turcji, Polish Jazz Showcase, spotkania improwizatorów Melting Point, koncerty w mieszkaniach prywatnych, jazz w ciemnościach, czyli filmy o jazzie a także warsztaty muzyczne i dziennikarskie – tak zapowiada się tegoroczna edycja festiwalu Jazztopad, który rozgrywać się będzie we Wrocławiu w dniach 13-23 listopada.
Filmom Jima Jarmuscha z pewnością nie można odmówić potencjału kulturoznawczego. Skupiając się na samej jedynie warstwie muzycznej reżyserskiej twórczości Jarmuscha, widz ma szansę obcować z artystami najwyższych lotów. Poczynając od wykolejeńców, muzycznych outsiderów takich jak Tom Waits, John Lurie, czy Neil Young, a na Henry’m Purcellu – angielskim mistrzu muzyki barokowej – kończąc.