To rzadkość w ostatnich latach. Działających big bandów, czy to w sposób stały, czy nawet sporadycznie powoływanych ad hoc do nagrania jakiejś płyty jest niewiele. I dzieje się tak mniej więcej od czasu upadku wielkich orkiestr jazzowych lat Swingu. Od tamtego czasu, aczkolwiek większe zespoły były i są prowadzone, to jednak w porównaniu z latami ‘30 należą one do zdecydowanej mniejszości.