Matt Heyner
Gdy trzy dekady temu odważnie wkraczałem w wiek dorosły, funkcjonowało w świecie kultury określenie na zjawiska i incydenty artystyczne, które idealnie opisywało relacje między wyjątkowym dziełem sztuki, a pozostającym w pozycji ugiętych kolan jego zauroczonym odbiorcą. Potem określenie to stało się zręcznym narzędziem marketerów i całkowicie zatraciło swój sens.