Pisać czy nie pisać o koncercie Tomasza Stańki? Skąd w ogóle to pytanie? Przecież pan Tomasz to największa postać polskiego jazzu. Od wielu dekad podziwiamy jego muzykę, brzmienie jego trąbki, ale także artystyczną konsekwencję, kolejne płyty i koncerty jakimi nas obdarza. A koncerty gra od zawsze przynajmniej bardzo dobre. Po co więc jeszcze raz przepisywać z poprzednich relacji cały katalog superlatyw, zastępując nazwiska muzyków z Europy, z Polski tymi amerykańskimi? Głupie to było.
A więc - zaczyna na swym bandcampowym profilu Aaron Parks - W grudniu zeszłego roku graliśmy kilka koncertów w Japonii - razem z Thomasem Morganem i RJ Millerem. Przy okazji trasy udało nam się znaleźć czas na robienie nowej muzyki, która wydaje mi się całkiem dobra. Ostatniej nocy graliśmy koncert w Mito City. Nagrałem go moim telefonem. Jakoś dźwięku z pewnością nie jest najbardziej hi-fi, ale Notatki Dźwiękowe mają ten urok, który zawsze sobie ceniłem.
Druga płyta Craiga Taborna dla ECM-u potwierdza doskonałą przynależność amerykańskiego pianisty do stylu i brzmienia zasłużonej monachijskiej wytwórni, i to do jej najbardziej progresywnego nurtu - sesji nagraniowych i płyt tak kreatywnych artystów muzyków jak: Roscoe Mitchell, Tomasz Stańko, Evan Parker czy Tim Berne.
‘Chants’, najnowszy album tria Craiga Taborna pojawi się na sklepowych półkach już 7. maja za sprawą monachijskiej oficyny ECM. W nagraniu płyty udział wzięli: Craig Taborn – fotepian, Thomas Morgan – kontrabas, Gerald Cleaver – perkusja.
Tomasz Stańko wraz ze swoim nowojorskim kwartetem rozpoczął wczoraj 3-dniową rezydencję w nowojorskim klubie Birdland. Na koncerty zapraszał m.in. magazyn New Yorker, pisząc: nowy, wydany dla ECM dwupłytowy album "Wisława", potwierdza, że wybitny polski trębacz i kompozytor znalazł wiele inspiracjiw pracy z młodszymi nowojorskim muzykami, w tym pianista Davidem Virellesem.
Są rzeczy, które dość dobrze wychodzą jeśli je robić na kolanach. Moim skromnym zdaniem słuchanie muzyki do nich nie należy. Nie wątpię, że recenzje najnowszego albumu Tomasza Stańki “Wisława” będą pozytywne. Przynajmniej w Polsce. Moi koledzy napną mięśnie swych metafor i paraboli by oddać piórem niezmierzone głębie muzyki Wielkiego Mistrza. Dudnić będą patosem, opiewać geniusz, chylić czoła itd. itp. et caetera.
Nie jestem zaskoczony “Wisławą”, bo też tego zaskoczenia nie oczekiwałem. Czekałem na płytę, na której usłyszeć będę mógł to, co dla muzyki Stańki tak charakterystyczne, czyli przenikanie się dwóch idiomów: balladowego liryzmu i improwizacyjnej żarliwości. Nie zawiodłem się.
Kiedy niemal rok temu Tomasz Stańko poinformował, że pracuje nad nową płytą, inspirowaną poezją Wisławy Szymborskiej, stało się jasne że będzie to jeden z najbardziej oczekiwanych albumów jazzowych 2013 r.
Na ten moment czekało z pewnością wielu fanów jazzu w Polsce. Wczorajszego wieczora w Operze Krakowskiej po raz pierwszy w Polsce wybrzmiał program, zarejestrowany na wchodzącej dziś na sklepowe półki dwupłytowym wydawnictwie nowojorskiego kwartetu Tomasza Stańki „Wisława”, zadedykowanym Wisławie Szymborskiej.
To jest ogromna przyjemność kiedy na biurko recenzenta trafia płyta artysty mało znanego, a prezetującego nie dość, że wyśmienity poziom, to jeszcze dysponującego tym czymś, czego nazwać nie sposób, a co każe do nagrania wracać nieustannie. Tak było przy okazji Marii Neckam, wokalistki urodzonej w Wiedniu, ale od dawna już i na stałe rezydującej w Nowym Jorku.