Przyznam, że płytę Hortona nabyłem bez przesadnego entuzjazmu i to po zgoła roku funkcjonowania jej na polskim rynku. Zachęciła mnie recenzja Maćka Karłowskiego - nie jeden raz okazywało się, że mamy zbliżony gust muzyczny. Faktem, że po tę płytę, “idąc śladami” muzyków z grup Andrew Hilla czy Jane Ira Bloom winienem sięgnąć wcześniej. “Co się odwlecze to nie uciecze” mówi polskie przysłowie. Fakt.