Po znakomitej płycie Thmbscrew wydanej przez Cuneiform Redords, a recenzowanej przez nas kilka tygodni temu, możliwość posłuchania tria na żywo wydała mi się okazją, której przegapić nie można. Sądziłem też, że ni jak nie zawiodę się na koncertowej odsłonie tria, w którym gra trzech równorzędnych partnerów Mary Halvorson, Michael Formanek i Tomas Fujiwara. I właściwie nie zawiodłem się, choć skłamałbym pisząc, że był to naprawdę w 100 procentach udany koncert.
A przed nami druga odsłona konkursu, w któym nagrodą są zaproszenia na wczartwkowy koncert Thumbscrew czyli tria Mary Halvorson - gitara, Michael Formanek - kontrabas, Tomas Fujiwara - perkusja. KOncert wiadomo w Studiu im WItolda Lutosławskiego, a pytanie konkursowe jest takie:
Proszę podać przynajmniej dwa projekty, w jakich mieliśmy do tej pory okazję posłuchać Mary Halvorson na koncertach w Polsce?
Tym razem będzie bardzo krótko. Czasami wystarczy rzucić okiem na skład i już wiadomo, że jest spore prawdopodobieństwo co najmniej przyzwoitej płyty. W tym wypadku tak właśnie jest. Craig Taborn, Tim Berne, Gerald Cleaver i lider tego gwiazdorskiego składu – kontrabasista Michael Formanek sprawiają bez większego wysiłku, że najnowszy krążek basisty „Small Places” jest po prostu bardzo dobry.
Tony Malaby jazzowego szlifu nabrał grywając z czołówką nowojorskiej bohemy i choć nie były to postaci z pierwszych stron gazet zawsze grywał z muzykami należącymi do ścisłej czołówki współczesnego jazzu.
Twórczość Mata Maneriego jakoś niebardzo w Polsce się przyjmuje. Szkoda, bowiem to jeden z najciekawszych współczesnych skrzypków jazzowych, mający swoje własne brzmienie, sposób improwizowania - po prostu swój własny język. To bardzo wiele, bowiem w jazzie elementy te tworzą muzyka z krwi i kości. Tym razem jest współliderem kwintetu prowadzonego wraz z Pandelisem Karayorgisem.
To już kolejna płyta Marty'ego Ehrlicha, którą recenzuję i przyznam, że początkowo byłem raczej niemile zaskoczony zawartością tej płyty. Nie żeby była zła, źle nagrana, zagrana itd. - muzykom tej miary, co kwartet, który nagrywał ten materiał raczej wpadki się nie przydarzają. A jednak. Od początku czegoś brakowało. Była ona za spokojna.
Ileż to razy słyszałem od młodych muzyków, że najlepiej nie wychylać się i - jeśli już jazz - to grać... mainstream. Bo wszyscy lubią. Bo nikomu się nie narazimy. Bo umiejętności wyniesione z muzycznych szkół są wystarczające by zagrać po harmonii solówkę w znanym utworze, a ten ostatni ma tę zaletę, że publiczność łatwo rozpoznaje. A jak rozpoznaje, to znaczy lubi.