Marion Brown

Marion Brown - alcista wszechstronny.

Zapewne doskonale pamiętają i znają państwo płytę “Ascension” nagraną w 1965 roku przez Johna Coltrane’a. To był nie tylko kolejny wielki przełom w twórczości amerykańskiego saksofonisty, ale i wyborna odpowiedź na “Free Jazz: A Collective Improvisation” podwójnego kwartetu Ornette Colemana. I być może nawet lepsza od pierwowzoru, choć zdania w tym przypadku na pewno są i będą podzielone. Trudno mi sobie jednak wyobrazić, by jakiekolwiek wątpliwości budziła klasa muzyków towarzyszących na płycie Coltrane’owi. Część z nich była zresztą już dobrze znana słuchaczom muzyki jazzowej.

Vista

Miarą twórczości muzyka, co się tyczy nie tylko jazzu, jest między innymi to, ile „twarzy” się posiada. Ciężko cenić genialnego gitarzystę, który nagrywa od 40 lat to samo. Co innego, gdy artysta porzuca swój macierzysty gatunek, żeby spróbować odnaleźć się w innym. Wyobraźmy sobie herosów ze złotej ery free, którzy grają delikatne ballady. Na przykład Mariona Browna. Nie, nie trzeba sobie tego wyobrażać. Wystarczy posłuchać „Vistę”.

Perry Robinson - nowojorska legenda klarnetu

Ten legendarny, nowojorski klarnecista był obecny na światowej scenie jazzowej od ponad sześciu dekad. Zaczynał w latach 50. Z perspektywy naszego podwórka zrobiło się jednak o nim głośniej ze względu na jego współpracę z klarnecistą Wacławem Zimplem czy akordeonistą Robertem Kusiołkiem. Wciąż jednak nie jest u nas znany tak jak na to zasługiwał. Perry Robinson zmarł wczoraj 2 grudnia 2018.

Jazz Jantar 2017: Makaya McCraven - wizjoner perkusyjnego bitu

Zazwyczaj w rubryce tej piszemy o artystach, na których temat trudno znaleźć choćby małą wzmiankę nawet w najmniej dostępnych zakamarkach polskiego internetu. Przypominamy też postaci, będące dla jazzu i rozwoju tego nurtu szczególnie istotne. Rzadko jednak decydujemy się na przybliżanie sylwetek muzyków, mających niewielki dorobek artystyczny. Takich, którzy dopiero rozwijają skrzydła, poszukują swojej tożsamości i stylu.