NIe ma co ukrywać, na koncert tego tria czekaliśmy od dawna. Ich występ podczas ubiegłorocznej edycji Jazz Festival Saalfelden był olśniewający, a płyta, którą wydali kilka miesięcy później znakomita. Teraz Sylvie Courvoisier i jej Double WIndsor Trio zagra w Warszawie 13 czerwca w Studiu Koncertowym im. WItolda Lutosławskiego w ramach cyklu Światowa Scena Jazzarium.
Sexmob zespół znany polskim fanom jazzu działa na scenie już prawie od dwóch dekad. Gościliśmy ich nie raz, podziwiamy nagrania i ilekroć przyjeżdżają to czekają na nas niezapommniane emocje.
O tym, że Sylvie Courvoisier jest pianistką wybitną, nie trzeba nikogo przekonywać. Ja ostatnio miałem wielkie szczęście utwierdzić się w tym przekonaniu na fantastycznym koncercie, jaki zagrała w duecie z Markiem Feldmanem na początku listopada w Warszawie w ramach Mózg Festival. Słuszność takiej właśnie oceny sztuki Courvoisier potwierdza również jej najnowsza płyta pt. „Double Windsor”, którą nagrała w klasycznym jazzowym instrumentarium: fortepian, kontrabas, perkusja.
Bill Frisell przedstawia nam swój kolejny koncept album zdradzając sekrety muzycznych fascynacji i dokonań. Od tak wielu lat podążam za Billem do różnorodnych amerykańskich muzycznych okolic, że nawet nie pamiętam, która to z kolei wyprawa, ale jak zawsze, bezwarunkowo gotowy jestem do drogi.
Patrząc za okno – nie całkiem jesień, nasłuchując ze sceny – nie całkiem jazz. A jednak od wczoraj w Bielsku-Białej bezsprzecznie nastała jesień w pełnej krasie. Jazzowa Jesień. Dwunasta z kolei. Z programem zapowiadającym się imponująco. Bez kompleksów i skrępowania. Jak co roku stylistyka obejmie, ale i daleko wykroczy poza tradycyjny jazz. Spodziewamy się awangardy, wyrafinowania, subtelności, klasyki, ale i eklektyzmu i transgresji.
Wielki Bill Frisell nagrał właśnie swoją nową płytę. Album będzie nosił tytuł „Guitar In The Space Age” i będzie w wznacznej mierze opowieścią autobiograficzną. Ku uciesze polskich fanów wyda go oficyna OKeH Records, będzie dostępny w sprzedaży na początku października.
„Nigdy nie uważałem się za instrumentalistę. Zacząłem grać na saksofonie po to, aby mieć kontakt z innymi muzykami - zdobyć ich zaufanie i pracować z nimi. Od 8 roku życia interesuje mnie przede wszystkim wyobrażanie sobie muzyki i przekazywanie jej artystom” – przyznaje John Zorn, artysta „nieklasyfikowalny”. Płyta, którą dostajemy do rąk jest jakby potwierdzeniem tych słów. Zorna na niej nie ma, nie gra na niej; nie zmienia to jednak w niczym faktu, że komunikuje się z muzykami i swoje wyobrażenia przekazuje w sposób jasny i klarowny.