„Jakaż piękna to była katastrofa” przeczytałem w relacji z niedzielnego koncertu Herbiego Hancocka. W kuluarach usłyszałem kilka nie tak poetyckich i bardzo mało wybrednych opinii, które sprowadzały się do tego, że Hancock przywiózł muzykę będącą zaprzeczeniem jazzu, nie mającą jej ducha, wypacykowaną przebrzmiałym pudrem fusion.
Dave Douglas jest wielki. Jest wspaniałym trębaczem, muzykiem, kompozytorem, liderem grup od wszechstronnej stylistyki, od trzeciego nurtu String Quintet, poprzez jazz środka Sextetu i Quartetu po eklektyczną formę Tiny Bell Trio. Nie wolno przecież jednak zapominać o wciąż funkcjonującym awangardowym projekcie Sanctuary i klasycyzującym Charms Of The Night Sky.