Kalendarzowa jesień już się zaczęła, jesień deszczowa w tej chwili również za oknami, a już niedługo jesień w kilku miastach Polski będzie, zgodnie z tradycją, jazzowa. Zapowiedzią koncertową 11ej już edycji Krakowskiej Jesieni Jazzowej był w miniony czwartek koncert formacji Switchback w krakowskiej Alchemii.
We free-jazzowym światku mamy wielu artystów, o których zapomnieć nie sposób bo raz po raz przypominają nam o sobie coraz to nowym projektem czy wydawnictwem płytowym. Nie należy na pewno do nich Jemeel Moondoc, do którego znakomicie pasują anglojęzyczne “underrecorded” czy “undersung” określającego muzyka niedocenianego, którego muzyczna kariera jest słabo udokumentowana.
Słuchając debiutanckiej płyty Switchback, w sposób naturalny nasza uwaga skupia się przede wszystkim na postaci Wacława Zimpla. Ten znakomity klarnecista stale rozwija swoje umiejętności, tętni pomysłowością i wydaje się, że wcale nie ma zamiaru się zatrzymywać. Występując razem z saksofonistą Marsem Williamsem, kontrabasistą Hilliardem Greenem oraz perkusistą Klausem Kugelem, jednocześnie nagrywa płytę, o której można powiedzieć, że jest jedną z tych klasycznie jazzowych w jego dorobku.
Jeszcze kilka lat temu obnosiłem z dumą lokalnego patrioty opowieści o koncertach w krakowskiej Alchemii, dzisiaj występy z prawdziwego zdarzenia zdarzają się tam okazyjnie (choć tegoż samego dnia, którego dotyczy niniejszy tekst pojawiło się tam duo Tomasz Stańki z Marcinem Maseckim). Teraz z zazdrością spoglądam regularnie na facebookowe zaproszenia do klubu Pardon To Tu gdzie tydzień w tydzień pojawiają się na scenie muzycy wyjątkowi, często na jedynych występach w Polsce.
Słowo switchback oznacza w języku angielskim krętą drogę, serpentynę a także trasę kolejki górskiej. Trzeba przyznać, że nazwa ta doskonale pasuje do nowego kwartetu tworzonego przez chicagowskiego saksofonistę Marsa Williamsa, polskiego klarnecistę Wacława Zimpla, nowojorskiego kontrabasistę Hilliarda Greene'a i niemieckiego perkusistę Klausa Kugela. Wczoraj w warszawskim Pardon, to tu panowie zagrali swój czwarty koncert w ramach swojej pierwszej trasy.
Powiem tak, albo mi się gusta zmieniły, albo... Wysłuchałem onegdaj niejednej płyty firmowanej, bądź z udziałem Steve Swella. Słuchałem tym wnikliwiej, że Maciek Karłowski piał z zachwytu nad nim, kiedy jeszcze jego recenzje ukazywały się w "HiFi i Muzyce". Znaczy się musiało na rzeczy coś być. Mnie nie zachwycił w zasadzie nigdy.